Z kolei w swej opinii dla TK I prezes SN prof. Małgorzata Gersdorf uznała, że nie ma "realnego sporu kompetencyjnego pomiędzy prezydentem RP i SN", a wniosek marszałka Sejmu w tej sprawie "zmierza jedynie do zakwestionowania sposobu wykonywania przez SN konstytucyjnej kompetencji nadzoru judykacyjnego nad działalnością sądów". Wniosła o umorzenie sprawy w TK, ze względu na "niedopuszczalność wydania orzeczenia". Wniosek ws. sporu wniósł do TK w czerwcu marszałek Sejmu Marek Kuchciński. Wystąpił, by TK stwierdził, czy akt łaski to uprawnienie, które wykonuje prezydent osobiście i bez ingerencji innych podmiotów, czy też przy ich udziale, a jeśli tak, to kto uczestniczy w jego wykonywaniu - i czy jest to SN. Marszałek chce też rozstrzygnięcia, czy SN może dokonywać wiążącej interpretacji konstytucji w związku z wykonywaniem prerogatywy prezydenta o akcie łaski oraz decydować, czy akt ten został skutecznie wykonany. W 2015 r. stołeczny Sąd Rejonowy skazał b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego (dziś - koordynatora służb specjalnych) i Macieja Wąsika (zastępcę Kamińskiego w CBA; obecnie zastępcę koordynatora) na 3 lata więzienia za przekroczenie uprawnień i nielegalne działania operacyjne CBA podczas "afery gruntowej" w 2007 r. Skazano też dwóch innych b. członków kierownictwa CBA. Zanim Sąd Okręgowy w Warszawie zbadał ich apelację, w listopadzie 2015 r. prezydent Andrzej Duda ułaskawił wszystkich czterech, umarzając postępowanie sądowe. 31 maja siedmioro sędziów SN uznało w uchwale, że prawo łaski prezydent może stosować wyłącznie wobec prawomocnie skazanych. Według nich ułaskawienie takie, jak z 2015 r., "nie wywołuje skutków procesowych". W swym stanowisku dla TK Gersdorf napisała, że wniosek marszałka opiera się na "całkowitym niezrozumieniu istoty sporu kompetencyjnego oraz kompetencji Prezydenta RP oraz SN". Przypomniała, że TK bada spory kompetencyjne między co najmniej dwoma centralnymi konstytucyjnymi organami państwa - gdy uznają się one za właściwe lub niewłaściwe do "rozstrzygnięcia tej samej sprawy lub wydały w niej rozstrzygnięcia". Powołując się na orzecznictwo TK, dodała że "musi przy tym zaistnieć realny spór, nie zaś potencjalna wątpliwość interpretacyjna". Jej zdaniem - wbrew stanowisku marszałka - na żadnym etapie działania SN "nie doszło do rozstrzygnięcia tej samej sprawy lub wydania rozstrzygnięcia zarówno przez SN, jak i prezydenta RP". Według Gersdorf, prezydent skorzystał bowiem ze swoich kompetencji do prawa łaski, a SN - do sprawowania wymiaru sprawiedliwości przez podejmowanie uchwał. Jej zdaniem, nie sposób też uznać, że dwa konstytucyjne organy uznały się za właściwe do "rozstrzygnięcia tej samej sprawy", bo sprawą, którą rozstrzygał prezydent, było stosowanie prawa łaski, a SN - jego skutki procesowe. "W konsekwencji nie ma żadnego realnego sporu kompetencyjnego pomiędzy Prezydentem RP i SN, a wniosek Marszałka Sejmu zmierza jedynie do zakwestionowania sposobu wykonywania przez SN jego konstytucyjnej kompetencji w zakresie sprawowania nadzoru judykacyjnego nad działalnością sądów powszechnych" - napisała I prezes. Według niej, zarówno prezydent, jak i SN działali - każdy w zakresie swej kompetencji - na podstawie i w granicach prawa, w tym konstytucji - oba organy dokonały wprawdzie wykładni konstytucji, ale w różnym kontekście i celu, co uniemożliwia uznanie, że spełniona została przesłanka "tożsamości sprawy". Zdaniem Gersdorf, byłaby ona spełniona, gdyby SN wydał orzeczenie co do zastosowania prawa łaski, bądź gdyby prezydent wydał rozstrzygnięcie procesowe ws. uchylenia orzeczenia sądu I instancji, oddalenia kasacji lub umorzenia postępowania kasacyjnego. Według Gersdorf, SN nie przekroczył swych kompetencji. "Natomiast jeśli dopatrywać się przekroczenia granic kompetencji, to bezpośrednio w działaniach Prezydenta RP" - dodała. Według niej, o ile prawo łaski niewątpliwie należy do prerogatyw prezydenta, o tyle umorzenie postępowania nie leży w jego kompetencjach, a "w ten sposób doszło do naruszenia przez prezydenta uprawnień należących do władzy sądowniczej". Ponadto Gersdorf uważa, że marszałek Sejmu "nie może inicjować sporu kompetencyjnego dotyczącego władzy wykonawczej oraz władzy sądowniczej; przyjęcie odmiennej interpretacji mogłoby prowadzić do nadużywania instytucji sporu kompetencyjnego dla potrzeb politycznych". Dodała, że warunkiem dopuszczalności wniosku o rozstrzygnięcie sporu jest też to, by organ inicjujący spór wykazał interes prawny w uzyskaniu rozstrzygnięcia; marszałek zaś "nie przywołał żadnego przepisu prawnego kreującego interes prawny w uzyskaniu rozstrzygnięcia sporu". Prawo łaski funkcjonuje "obok procesu karnego" W swej opinii dla TK wiceprokurator generalny Robert Hernand wnosi, by TK uznał, że prawo łaski prezydent RP wykonuje "osobiście i bez ingerencji innych podmiotów", a SN nie może dokonywać wiążącej interpretacji konstytucji w związku z wykonywaniem tej prerogatywy i decydować czy została ona skutecznie zastosowana. Według Hernanda, sporem nadającym się do rozstrzygnięcia przez TK jest także sytuacja, "w której działanie jednego organu, w ramach jego własnych, szeroko interpretowanych kompetencji, prowadzi do nieuprawnionego oddziaływania na kompetencje lub sytuację prawną innego organu, w danej materii niemogącego samodzielnie podjąć określonych działań". Dlatego uznał, że wniosek marszałka Sejmu spełnia kryteria sporu kompetencyjnego i podlega rozpoznaniu przez TK. Powołując się na literaturę prawniczą, Hernand podkreślił, że prezydenckie akty łaski są "ostateczne, trwałe i niewzruszalne, ich istotą jest brak nadzoru nad ich wykonywaniem". "Niemożność weryfikacji tych aktów rozciąga się na zakaz ich modyfikacji nawet przez samego Prezydenta RP (chyba że zmiana następuje na korzyść oskarżonego) oraz na przypadki, gdy akt łaski został pozyskany w wyniku przestępstwa lub wprowadzenia w błąd głowy państwa" - napisał. Przyjmuje się, że kompetencja polegająca na stosowaniu prawa łaski jest związana wyłącznie z głową państwa i nie może być kontrolowana przez jakikolwiek organ państwowy - podkreślił Hernand. Argumentował, że stosując prawo łaski, prezydent w sposób bezpośredni nie ingeruje w sprawowanie wymiaru sprawiedliwości, gdyż akt łaski jest "pozaprocesową korekturą sytuacji osoby ułaskawionej". Dlatego - według Hernanda - zasadny jest argument, że skoro zadaniem sądów jest wymierzanie sprawiedliwości, a akt łaski do nich nie należy, to nieuprawnione jest dokonywanie jego oceny przez władzę sądowniczą. Ocenianie, kwestionowanie czy ograniczanie prezydenckiego prawa łaski przez władzę sądowniczą oznacza bowiem działanie wbrew normie konstytucyjnej, a kompetencji władzy publicznej nie można domniemywać - dodał. Zdaniem Hernanda, prawo łaski funkcjonuje niejako "obok procesu karnego". "Pozaprocesowa korekta sytuacji oskarżonego, wobec którego Prezydent RP zastosował to prawo, może natomiast pośrednio wkraczać w kompetencje sądu (rozpoznającego sprawę w I instancji, odwoławczego, jak również wykonawczego)" - napisał. "Mając na uwadze przedstawioną wykładnię przepisów konstytucji, w tym także orzecznictwo TK, za uprawnione należy uznać, że decyzja Prezydenta RP o zastosowaniu prawa łaski nie może być kontrolowana w jakimkolwiek trybie, w tym w trybie nadzwyczajnego środka zaskarżenia, jakim jest kasacja, ani w trybie rozpoznania zagadnienia prawnego przedstawionego do rozstrzygnięcia składowi siedmiu sędziów SN (...), gdyż prowadziłoby to wprost do kontroli prerogatywy prezydenckiej" - konkluduje Hernand. Według niego, "oczywiste jest bowiem, że prerogatywy Prezydenta RP, jaką jest prawo łaski, nie może kontrolować żaden organ władzy publicznej, w tym organ władzy sądowniczej, tak jak i nie podlegają takiej kontroli pozostałe prerogatywy". "Ustrojodawca dlatego właśnie wyposażył Prezydenta RP w ten atrybut władzy głowy państwa, aby podkreślić, że decyzję podejmuje organ będący na szczycie organów władzy publicznej" - dodał. Prezes TK sędzia Julia Przyłębska zapowiedziała niedawno, że sprawa sporu będzie rozpatrywana po wakacjach, w pełnym składzie TK. Łukasz Starzewski