- Kongres potwierdził schyłek. Szkoda PiS-u - ten wpis posła PiS Pawła Poncyljusza na Twitterze wywołał lawinę komentarzy w sprawie kondycji Prawa i Sprawiedliwości w kontekście zakończonego w niedzielę w Poznaniu kongresu. Choć oficjalnie głosu w sprawie Poncyljusza nie zabrał prezes partii Jarosław Kaczyński, rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak powiedział, że nie zostanie on ukarany. - Nie ma żadnego tematu - ucina pytania w tej sprawie. - Kto tak twierdzi, że mógłby być ukarany? W PiS był kongres, toczyła się dyskusja, każdy przedstawiał opinie, jakie uznał za stosowne - oświadczył rzecznik. Podczas kongresu Jarosław Kaczyński ponownie został wybrany na prezesa ugrupowania. Uzyskał poparcie 999 delegatów; 51 było przeciw, a 14 wstrzymało się od głosu. J. Kaczyński był jedynym kandydatem. Sam Poncyljusz w poniedziałek rano tłumaczył w RMF FM, że wiadomość o "schyłku" PiS-u trafiła na Twitter przypadkowo (w ciągu dnia wpis został usunięty), ale nie wycofał się z krytycznej oceny kongresu. "Wydaje mi się, że ten kongres nie jest przełomem w sensie politycznym, pewnego przekazu na zewnątrz" - mówił. Jak dodał, "nie tego oczekiwał po kongresie". Poseł żałuje, że J.Kaczyński nie miał kontrkandydata w wyborach prezesa PiS. - Namawiałem Zbigniewa Girzyńskiego, natomiast on nie zdecydował się na kandydowanie - powiedział. Poncyljusz uważa, że PiS powinno zmienić retorykę i "patrzeć realnie w przyszłość". - Jeśli tak się nie stanie - mówi poseł - będziemy tacy zaklęśnięci, jak jesteśmy. - Mnie szkoda PiS-u. Nie chciałbym, żeby PiS stał się taką partią marginalną, a'la SLD i PSL - powiedział poseł. Girzyński, którego Poncyljusz namawiał do kandydowania, ocenił w poniedziałkowej rozmowie, że kongres "mógł dać partii większy dynamizm" przed wyborami samorządowymi w 2010 r. i parlamentarnymi w 2011 r. - Mam niedosyt, ale mam nadzieję, że w przyszłości okaże się, że ten niedosyt nie jest uzasadniony - powiedział. Girzyński przyznał, że rozważał kandydowanie na prezesa PiS. - Faktem jest, że różne osoby i środowiska sugerowały mi taką ewentualność, aby kandydować - powiedział. Ale ponieważ - jak podkreślił - nie miał wątpliwości "co do tego, że będzie to tylko pewnego rodzaju gest i symbol, bo wyniki głosowania były łatwe do przewidzenia", zrezygnował z ubiegania się o funkcję prezesa. - Uznałem, że byłoby to takie trochę sztuczne robienie zamieszania, a nie zależało mi na czymś takim, dlatego się nie zdecydowałem - tłumaczył Girzyński. Ale - jak podkreślił - "kongres określił pewien kierunek działania, określił pewne cele i osobę, która jest za to odpowiedzialna, czyli prezesa Kaczyńskiego". - Środkiem do osiągnięcia tych celów są wybory, zwłaszcza te w 2011 roku, czyli wybory parlamentarne; jeżeli zakończą się one sukcesem, to te cele będzie można realizować, jeśli okaże się, że nie wrócimy do władzy, potrzebna będzie refleksja, prawdopodobnie także zmiana - powiedział poseł. Pytany, czy zgadza się z oceną Poncyljusza, który napisał, że "kongres potwierdził schyłek" PiS-u, odpowiedział: - Ja bym jeszcze w tej chwili tak kategorycznych diagnoz nie stawiał. Ale - jak dodał - w wielu sprawach zgadza się z Poncyljuszem. Girzyński podkreślił, że zarówno on sam, jak i Poncyljusz i wielu innych ludzi, z którymi obaj współpracują w PiS, czyni wszystko, by PiS był najsilniejszą partią w Polsce. Sceptycznie do efektów weekendowego kongresu PiS odniósł się również europoseł tego ugrupowania Marek Migalski. - Kongres PiS nie był przełomem, a nam takiego przełomu trzeba było - powiedział. W jego ocenie, w przemówieniu J.Kaczyńskiego zabrakło sygnałów dających do zrozumienia, że "PiS idzie ku zwycięstwu". Zdaniem Migalskiego pewna część działaczy PiS jest usatysfakcjonowana obecnym stanem, czyli byciem w trwałej opozycji. - Ale do polityki przychodzi się po to, by zdobywać władzę, a później realizować program, który uważa się za najlepszy - mówił. - Nie widziałem na sali woli zwycięstwa za wszelką cenę - dodał.