Od decyzji można się odwołać do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Procedura odwoławcza może trwać kilka miesięcy. - Pozwanym jest osoba fizyczna, a nie organ sprawujący władzę - tak sąd uzasadnił decyzję o nieodrzuceniu pozwu Wałęsy. Sędzia Anna Falkiewicz-Kluj w ustnym uzasadnieniu postanowienia podkreśliła, że prezydent może być sądzony za działania związane z zajmowanym stanowiskiem tylko przed Trybunałem Stanu, ale warunkiem jest postawienie go w stan oskarżenia przez Zgromadzenie Narodowe - a nie oznacza to braku odpowiedzialności cywilnej przed sądem. Według sędzi, prawa nie można interpretować rozszerzająco, a przed TS nie można pociągnąć prezydenta do odpowiedzialności cywilnej. Sędzia podkreśliła, że roszczenie powoda jest cywilne i wnosi on o ochronę dóbr osobistych. Wniosek o odrzucenie pozwu bez merytorycznego badania sprawy złożył pełnomocnik L. Kaczyńskiego mec. Rafał Kos. Podkreślał on, że za działania w związku ze swą funkcją prezydent może odpowiadać tylko przed Trybunałem Stanu, a nie przed sądem. Pełnomocnik Wałęsy mec. Ewelina Wolańska uważała, że inkryminowana wypowiedź nie należy do urzędowych funkcji prezydenta, za których naruszenie mógłby odpowiadać on przed Trybunałem. W listopadzie br. ruszył precedensowy proces cywilny między byłym a obecnym prezydentem RP. Przedmiotem pozwu jest wywiad L. Kaczyńskiego z czerwca 2008 r. dla Polsatu. Rozmowa dotyczyła mającej się wtedy ukazać książki historyków IPN Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka "SB a Lech Wałęsa", którzy napisali, że w pierwszej połowie lat 70. Wałęsa miał być agentem gdańskiej SB o kryptonimie Bolek. Na słowa dziennikarki, że Wałęsa jest naszym autorytetem i nie należy atakować go w taki sposób, L. Kaczyński odparł, że "demokratycznemu społeczeństwu należy się prawda, nawet jeżeli jest trudna". Dopytywany, czy Wałęsa był agentem "Bolkiem", odparł, że wie o tym niezależnie od lektury książki, której jeszcze nie czytał. Pozew wnosi, by prezydent odwołał swe słowa jako niezgodne z prawdą; zaniechał takich wypowiedzi w przyszłości i zapłacił Wałęsie 100 tys. zł.