Polskę chcą reprezentować zarówno szef rządu, jak i prezydent. - To nie serial komediowy, ale niskiej klasy groteska. Jest tyle ważnych spraw dla Polaków do załatwienia w Unii Europejskiej, jest tyle ważnych spraw do załatwienia w Polsce, a w jednym prawicowym obozie nie ma zgody - mówił w Szczecinie dziennikarzom lider Sojuszu. Jak dodał, nie jest to spór kompetencyjny. - To jest spór polityczny w łonie prawicy i spór charakterów (...) Obawiam się, że ten konflikt wywołany jest toczącą się kampanią prezydencką - powiedział Napieralski. Ocenił, że najważniejsze osoby w państwie kłócą się w sposób "żenujący". Napieralski wezwał obie strony do "opamiętania". Stwierdził także, że być może warto wynająć firmę mediacyjną lub dobrego psychologa, który mógłby pogodzić premiera i prezydenta. - Być może, jak wskazuje wielu komentatorów, jest to problem charakterów prawicowych polityków, a nie konstytucji czy prawodawstwa - mówił lider SLD. Zadeklarował, że jego ugrupowanie może pomóc znaleźć dobrego mediatora np. z grona doświadczonych polityków Sojuszu. On sam nie widzi się w tej roli. Pytany przez dziennikarzy, kto jest bardziej winny konfliktowi, odparł, że nie będzie szukać winnych. - Dwóch najważniejszych polityków w kraju ma się dogadać, to ich obowiązek wobec narodu. To nie jest ich prywatny folwark. To nie jest prywatna kancelaria premiera Donalda Tuska, czyli jego miejsce uprawiania polityki. To nie jest prywatna kancelaria prezydenta jako miejsce uprawiania polityki. To są najważniejsze urzędy w państwie - podkreślił Napieralski.