- Ten spór między prezydentem a premierem jest żenujący i ośmiesza nasz kraj na zewnątrz, ale też - myślę - robi dużo zamieszania w Polsce - powiedział Napieralski dziennikarzom w Sejmie. Podczas przyszłotygodniowego szczytu UE Polskę chcą reprezentować zarówno premier Donald Tusk, jak i prezydent Lech Kaczyński. Od kilku dni prowadzą, za pośrednictwem mediów, spór o to. W czwartek wieczorem szef MSZ Radosław Sikorski poinformował, że Rada Ministrów podjęła w trybie obiegowym uchwałę, że to premier wyznacza skład polskiej delegacji na szczyt. Dzień wcześniej Tusk oświadczył, że nie przewiduje prezydenta w składzie delegacji. Z kolei szef prezydenckiej kancelarii Piotr Kownacki nie wyklucza, że uchwała rządu może być niezgodna z prawem; Lech Kaczyński podtrzymuje wolę uczestniczenia w unijnym szczycie. Zdaniem Napieralskiego "warto byłoby panu prezydentowi i panu premierowi wysłać krótkie spodenki, grabki, łopatkę i wiaderko". "Niech pobawią się w piaskownicy, może tam się dogadają" - dodał szef Sojuszu. Napieralski odniósł się też do sprawy uchwały rządu dotyczącej składu polskiej delegacji na szczyt UE. - Rząd podejmuje uchwałę, być może w Kancelarii Prezydenta podejmą inną uchwałę, być może faksy znowuż będą krążyć, telefony będą dzwonić. To jest śmieszne i nieprzyzwoite, jeśli chodzi o tak wysokiej rangi polityków - stwierdził lider SLD. Napieralski uważa jednak, że "prawica nie dogada się". - Powinni już tak naprawdę oddać chyba władzę, czas na lewicę - mówił. Dodał, że spór o wyjazd polskiej delegacji na szczyt UE "jest już tak śmieszny, że chyba szkoda się nim zajmować". W związku z tym - jak zaznaczył - nie chce rozstrzygać, kto jest temu winien.