W Ministerstwie Zdrowia jest taki bałagan, że samo ustalenie, czy w ogóle tegoroczne recepty będą honorowane od stycznia, zajęło reporterce RMF FM kilka godzin. Nikt od ręki nie umiał powiedzieć, w jakiej rzeczywistości za kilka dni znajdą się pacjenci. Tę tajemną wiedzę posiada tylko departament, który napisał ustawę i jakoś nie widzi pilnej potrzeby podzielenia się nią z obywatelami. A szkoda. Wygląda na to, że ministerstwo samo nie umie zinterpretować wprowadzanych przez siebie przepisów, co nie przeszkadza forsować ich za wszelką cenę. Były pisane pod patronatem poprzedniej minister, jej następca, jak wiadomo, nie ma do nich przekonania i efekt jest opłakany. Ministerstwo wprowadza gigantyczną zmianę z dnia na dzień. Nie przewidziało też okresu przejściowego dla pacjentów z receptami wypisanymi w tym roku. - To łamanie praw pacjentów - mówi specjalistka od prawa farmaceutycznego Paulina Kieszkowska-Knapik. Lek powinien być wydany w starych cenach i starych limitach, a ponieważ recepty są ważne przez miesiąc, to ten stary system by się wygasił w ciągu miesiąca - dodaje. To jednak wymagałoby wprowadzenia specjalnej nakładki w systemie informatycznym, tak by można było obsługiwać dwa rodzaje recept. A na to nie ma już czasu. Najbardziej poszkodowani będą ci, których leki nie znalazły się na nowej liście. Ich terapia z dnia na dzień może zdrożeć nawet o kilkaset złotych. Ministerstwo jednak niewiele sobie z tego robi i każe się pacjentom cieszyć z tego, że w ogóle będą mogli dostać leki wypisane na starych blankietach. W szpitalach gigantyczny bałagan Na cztery dni przed wejściem w życie nowych przepisów szpitale wciąż nie wiedzą, jak od stycznia mają zamawiać leki i - co najważniejsze - ile za nie zapłacą. Nie wiadomo też, co z lekami już zamówionymi na przyszły rok: czy cena będzie taka jak w zamówieniu, czy sztywna, ustalona przez ministerstwo. Do tej pory szpitale zamawiały leki w przetargach. Głównym kryterium była cena. Wygrywała ta hurtownia, która mogła zaoferować wybrane produkty najtaniej. Szpitale, by się zabezpieczyć przed wejściem w życie nowej ustawy, rozpisały przetargi na dostawy do stycznia czy lutego. Nie mogły tego zrobić już po ogłoszeniu listy, bo ta została opublikowana zbyt późno. Teraz nie wiadomo, czy za leki dostarczone w styczniu trzeba będzie zapłacić starą, ukształtowaną w przetargu cenę, czy też nową - ustaloną przez ministerstwo. Jeśli nową, to jak przeprowadzić formalności? Czy trzeba będzie podpisywać aneks na każdy specyfik? To wymaga olbrzymiej biurokratycznej pracy, bo lista leków zamawianych przez szpitale to co najmniej kilkaset pozycji. Szpitale obawiają się też, że nowe ceny wynegocjowane przez ministerstwo będą wyższe niż te, które proponowały hurtownie, by wygrać przetarg. Teraz lekarzy w szpitalach czeka przegląd nowej listy leków refundowanych i przegląd listy leków stosowanych w szpitalu. Ma to pomóc ustalić, które specyfiki można zastąpić tańszymi odpowiednikami, a za które trzeba będzie płacić więcej. W praktyce może to oznaczać, że większość pacjentów zostanie przestawiona na leki najtańsze. Ale nie we wszystkich przypadkach taka zamiana będzie możliwa. - Są kliniki, na przykład neurologia, gdzie szefowie klinik życzą sobie, żeby był to ten konkretny lek, bo z ich doświadczenia wnika, że na tych preparatach pacjenci dochodzą lepiej do zdrowia - mówi Alicja Suchecka, kierowniczka apteki szpitalnej. Koniec z lekami za darmo, szpitale muszą płacić Po wejściu w życie nowej ustawy szpitale nie będą mogły też przyjmować leków w ramach darowizn. Do tej pory konkurujące ze sobą firmy farmaceutyczne dostarczały szpitalom niektóre swoje produkty za darmo. Dzięki temu nie trzeba było już ich kupować na rynku. - To w ciągu roku była oszczędność rzędu 100 - 200 tysięcy złotych - mówi Jan Czeczot, dyrektor szpitala klinicznego imienia prof. W Orłowskiego w Warszawie. Od stycznia darowizny będą już zakazane, a szpitale, jeśli będą chciały stosować nowocześniejsze leki - będą musiały za nie zapłacić same. Przez to, że nowe przepisy są wprowadzane w ostatniej chwili - szpitale nie mogą zrobić planów finansowych na przyszły rok. Wydatki na leki szacują na podstawie dotychczasowych cen, ale czy te szacunki będą miały odzwierciedlenie w rzeczywistości - okaże się dopiero po porównaniu pierwszych faktur. - Dysponujemy cały czas takimi samymi pieniędzmi z NFZ. Wszelkiego rodzaju zmiany, jakie dzieją się na rynku, co do cen, co do podatków powodują u nas bardzo duże zawirowania, żeby móc to wszystko zrealizować - mówi Jan Czeczot. I jeszcze jeden kłopot: nowa lista będzie zmieniana dużo częściej - nawet, co dwa miesiące. Do tej pory nie wiadomo, jak do tej rzeczywistości mają się przystosować szpitale, które zazwyczaj ogłaszają przetargi na leki na cały rok. Agnieszka Witkowicz