Poinformował o tym w czwartek w Sejmie wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak. Siemoniak powiedział, że najgorsza sytuacja, jeśli chodzi o osuwiska jest w województwach małopolskim i podkarpackim. Według niego szczególnie dotyczy to gmin Lanckorona i Limanowa. - Uruchomione zostały natychmiast środki dla województwa małopolskiego w wysokości 30 mln zł, wypłata tych zasiłków ruszyła w Lanckoronie 24 maja, w Limanowej kilka dni temu - wyjaśnił. Sytuacja krytyczna - do osuniętych domów wrócić nie można - Biorąc pod uwagę szczególną sytuację tych mieszkańców, premier zapowiedział, że w ramach pomocy kierowanej do terenów powodziowych, czyli systemu (zasiłków) do 6, 20, 100 tys. zł, te środki oczywiście są niewystarczające, by wybudować domy w nowym miejscu. Tutaj możemy mieć do czynienia z przeniesieniem całych miejscowości. W związku z tym została podjęta decyzja, że będą wytypowane najbardziej poszkodowane gminy, które otrzymają specjalną pomoc, to jest tzw. plan 600 mln zł. Przewidujemy, że ta pomoc będzie skierowana na to, by w nowych miejscach można było odbudować domy - oświadczył. - To skomplikowana sytuacja także pod względem prawno-własnościowym i dlatego minister infrastruktury przygotowuje projekt specjalnej ustawy, która pozwoli na bardzo sprawną operację polegającą na tym, że osuwisko zostanie opuszczone, grunt tam zostanie skomunalizowany, a ludzie otrzymają działki czy przydziały na mieszkania lub mieszkania w innych miejscach. Spodziewamy się, że dzisiaj na posiedzeniu Rady Gabinetowej ten projekt będzie przedstawiony - poinformował. Podkreślił, że osuwiska to sytuacja zupełnie inna niż zjawiska powodziowe. - Po powodzi w większości przypadków, dom można osuszyć, wyremontować. Tutaj jest tak, że do większości domów wrócić nie będzie można - tłumaczył. Jak mówił, w niektórych przypadkach domy nie zostały zniszczone, ale z ekspertyz geologicznych wynika, że nie będzie można do nich wrócić, bo osuwiska będą mogły się powtórzyć. Najwięcej poszkodowanych w Małopolsce i na Podkarpaciu Wiceminister zaznaczył, że przedstawiciele samorządów rozmawiają z poszkodowanymi. Część z osób, które straciły domy w osuwiskach, chce pozyskać działki i tam się budować na nowo, inni chcą mieszkać nie w domach, ale w mieszkaniach. - Chcemy, by ta ścieżka pomocy była elastyczna i dostosowana do oczekiwań ludzi, którzy są w bardzo przykrej sytuacji - dodał. - Nie dzielmy osuwisk na lepsze, gorsze, w większych miastach, mniejszych miastach. Chcemy, by ustawa pozwoliła na zastosowanie tego mechanizmu także i w sytuacjach, gdy dotyczy to jednego, dwóch, czterech domów - zaznaczył. Dodał również, że ustawa pozwoli na załatwienie formalności w szybki sposób, bez oczekiwania (zwykle kilku miesięcy) na otrzymanie koniecznej w takiej sytuacji tzw. karty osuwiska. Według wojewódzkich inspektoratów nadzoru budowlanego dokładna liczba osuwisk i strat gospodarczych nie jest oszacowana, bo sytuacja zmienia się z dnia na dzień. Na przykład w gminie Lanckorona na terenach osuwiskowych znajduje się około 70 budynków. W rejonie Łaśnicy do rozbiórki nadają się 34 budynki. W Międzybrodziu Bialskim zagrożonych jest 140 budynków. Na Podkarpaciu do środy zniszczonych w wyniku osuwisk zostało kilkaset budynków mieszkalnych i gospodarczych. Swoje domy musiało opuścić kilkadziesiąt rodzin. W wielu miejscach osuwiska są nadal stanowią zagrożenie. W tym województwie najwięcej osuwisk jest w powiecie strzyżowskim, gdzie zagrożonych jest 145 budynków, z czego 86 to mieszkalne. 30 rodzin już musiało opuścić swoje domy. Dużo osuwisk jest także w powiecie rzeszowskim, gdzie zostały uszkodzone 23 budynki, z czego 18 jest wyłączonych z użytkowania; w powiecie dębickim dotyczy to 52 budynków. W wielu miejscach osuwiska zniszczyły drogi i mosty.