Jak nieoficjalnie ustalili reporterzy RMF FM, chodzi o odtajnienie materiałów operacyjnych w sprawie afery hazardowej. - Chodzi przede wszystkim o ujawnienie rozmów między politykami Platformy Obywatelskiej a przedstawicielami branży hazardowej. Pokazanie stenogramów daje bowiem możliwość przygotowania się do zeznań i ustalenia wersji pomiędzy uczestnikami takich rozmów. To zabójstwo dla śledztwa - przyznał w rozmowie z dziennikarzami jeden z funkcjonariuszy CBA. Biuro przeanalizowało dokumenty ujawnione przez byłego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Zdaniem Pawła Wojtunika, wynika z nich, że Kamiński przekroczył swoje uprawnienia i ujawnił tajemnicę państwową. A to - zdaniem obecnego szefostwa - spowodowało zagrożenie dla prowadzonych spraw operacyjnych. Jak poinformował rzecznik CBA Jacek Dobrzyński, zawiadomienie przesłano do Prokuratora Generalnego w czwartek. - Czekamy aż prokurator się z nim zapozna - powiedział Dobrzyński. "Po wnikliwej i długotrwałej analizie materiałów odtajnionych oraz okoliczności ich odtajnienia powstało uzasadnione podejrzenie iż ówczesny szef CBA mógł przekroczyć swoje uprawnienia i ujawnić w sposób nieuzasadniony informacje stanowiące tajemnicę państwową, co spowodowało zagrożenie dla bezpieczeństwa prowadzonych spraw operacyjnych" - napisał rzecznik CBA w komunikacie. - Wszystkie służby mają tajemnice, które muszą chronić i te tajemnice nie mogą być bezzasadnie odtajniane - powiedział Dobrzyński. Zaznaczył, że zawiadomienie nie ma związku z czwartkowymi wypowiedziami b. szefa CBA, przy okazji posiedzenia sejmowej komisji śledczej ds. nacisków, przed którą Kamiński miał zeznawać, ale ostatecznie do tego nie doszło. Kamiński mówił wtedy dziennikarzom m.in. o zawartości analizy CBA, która trafiła do tzw. hazardowej komisji śledczej. Premier Donald Tusk odwołał Kamińskiego z funkcji 13 października. Zarzucił mu m.in., że w kontekście tzw. afery hazardowej wykorzystał Biuro do celów politycznych. Równocześnie nowy szef CBA zawiesił go - jako funkcjonariusza Biura - w pełnionych obowiązkach. Decyzja miała związek z zarzutami, jakie Kamińskiemu postawiła rzeszowska prokuratura.