Mularczyk przypomniał na konferencji prasowej w Sejmie, że tego dnia zebrała się podkomisja stała ds. jakości kształcenia i wychowania. Jak mówił, cel posiedzenia to "omówienie podejrzenia korupcji przy zakupie przez dyrektorów szkół podręczników".Według informacji ze strony internetowej Sejmu podkomisja rozpatrzyła informację ministra edukacji narodowej w sprawie "sytuacji na rynku podręczników szkolnych, w szczególności istniejącego procederu oferowania przez wydawców podręczników prezentów szkołom w zamian za wybór wskazanego przez nich podręcznika". Jak mówił Mularczyk, fundacja Europejska Inicjatywa Obywatelska - "Polska bez korupcji" prowadziła badania sprawdzające, jak wygląda w kontekście korupcji rynek podręczników szkolnych. Wynikało z nich - relacjonował - że w ok. 1000 szkół w Polsce dochodziło do sytuacji, w których wydawnictwa, starając się w różny sposób nakłonić dyrektorów szkół do akceptacji swoich podręczników, proponowały im różnego rodzaju korzyści. - Okazuje się na przykład, że są dyrektorzy, którzy otrzymują za złotówkę laptop czy rzutnik w użytkowanie, prywatnie lub dla szkoły - powiedział Mularczyk. Tego typu praktyki są niedopuszczalne - podkreślił. Dodał, że tego typu proceder uderza po pierwsze w jakość kształcenia młodych ludzi, bo uczą się nie z najlepszych podręczników, ale z książek tych wydawnictw, które zaoferowały dyrektorom szkół atrakcyjne gratyfikacje. Po drugie - mówił Mularczyk - sytuacja ta prowadzi do tego, że rodzice muszą co roku wydawać setki złotych na zakup coraz to innych podręczników dla dzieci. - Dla wielu rodziców wydatek rzędu kilkuset złotych to zbyt duży wydatek - skonstatował. Skrytykował też to, że w szkołach brakuje systemu obrotu używanymi podręcznikami. Lucjan Pietrzyk (PO) z sejmowej komisji edukacji przyznał, że naganne praktyki się zdarzają, ale nie na taką skalę, o jakiej mówi SP. - Fundacja skierowała do prokuratury 70 zawiadomień o popełnieniu przestępstwa, a prokuratura podjęła postępowanie w 10 przypadkach. Zatem na szczęście nie jest to taka skala nieprawidłowości, jak przekonuje pan Mularczyk - dodał. Pietrzyk przyznał, że jako wicekurator spotykał się z różnymi metodami stosowanymi przez wydawnictwa, chcące doprowadzić do wyboru danego podręcznika przez szkoły. Odnosząc się do sytuacji opisanych przez fundację "Polska bez korupcji", Pietrzyk zadeklarował, że Platforma uważa je za naganne, a w każdym przypadku powinny one mieć konsekwencje prawne. Przekonywał też, że zasady wyboru podręczników są ściśle określone. - Decyduje o tym nauczyciel, który ma prawo - a ja uważam, że również obowiązek - konsultowania tego wyboru z rodzicami - powiedział polityk PO. Podkreślił też, że dyrektor danej placówki może zdecydować o obrocie na terenie szkoły książkami używanymi. - Moje dzieci, zawsze kiedy było to możliwe, korzystały z książek używanych - dodał.