- To idiotyczny pomysł - komentuje wiceszefowa sejmowej komisji mniejszości narodowych i etnicznych Danuta Pietraszewska (PO). Zgodnie z obowiązującą ustawą o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym, przed organami gminy, obok języka urzędowego, może być używany, jako język pomocniczy język mniejszości. Dzieje się tak w gminach, gdzie liczba osób należących do mniejszości, której język ma być używany, jako pomocniczy, jest nie mniejsza niż 20 proc. ogólnej liczby mieszkańców gminy. Gminy takie wpisywane są do specjalnego rejestru. Osoby należące do mniejszości mają wówczas prawo m.in. do zwracania się do organów gminy w języku pomocniczym. Na obszarze tych gmin mogą też być używane dodatkowe, tradycyjne nazwy miejscowości, ulic, czy obiektów fizjograficznych (nizin, gór, jezior, rzek itd.). Według danych MAC, w urzędowym rejestrze zapisanych jest 31 gmin, w których używany jest język pomocniczy. W większości są to gminy w województwie opolskim, gdzie językiem pomocniczym jest niemiecki. Pozostałe gminy leżą w województwach: podlaskim (jęz. litewski i białoruski) oraz pomorskim (jęz.kaszubski). Ostatnią z gmin - gm.Linia w powiecie wejherowskim - dopisano do rejestru w kwietniu br. SP chce zapisać w ustawie, że - jeśli wyniki aktualnego spisu powszechnego wykażą, że gmina przestała spełniać kryterium 20 proc. - jej władze (rada gminy) mają zwrócić się do właściwego ministra (administracji i cyfryzacji, wcześniej - do szefa MSWiA) o wykreślenie z urzędowego rejestru. Solidarna Polska argumentuje, że w obowiązującej ustawie nie przewidziano sytuacji, gdy spis powszechny wykaże, iż liczba mieszkańców gminy należących do mniejszości spadła poniżej progu 20 proc. Autorzy projektu podkreślają, że gminy, w których będzie używany język pomocniczy powinny spełniać ustawowe kryteria nie tylko w momencie występowania o wpis do rejestru, ale również później. Według SP proponowana nowela przyniesie pozytywne skutki społeczne zapobiegając sytuacji, gdy w gminie "liczba osób należących do mniejszości zmalała w znacznym stopniu", a "brak zmiany może powodować dyskomfort ludności polskiej zamieszkującej daną gminę" - czytamy w uzasadnieniu. Solidarna Polska przekonuje jednocześnie, że nowela "zachowuje pełne poszanowanie praw mniejszości narodowych na terenach, gdzie liczba osób należących do mniejszości narodowej jest nie mniejsza niż 20 proc. ogólnej liczby mieszkańców". Zdaniem Solidarnej Polski nowelizacja "może przynieść skutki finansowe w postaci kosztów związanych z likwidacją niektórych tablic z nazwami miejscowości w języku mniejszości, jednak przyniesie również oszczędności w postaci zaniechania wypłacania dodatku". Zgodnie z ustawą bowiem, pracownikom zatrudnionym m.in. w urzędzie gminy, oraz w gminnych jednostkach i zakładach budżetowych może być przyznany dodatek z tytułu znajomości języka pomocniczego obowiązującego na terenie tej gminy. Projekt SP został już złożony w Sejmie. Pietraszewska uważa, że projekt SP jest "idiotyczny". - Weźmy przykład Łemków - ich jest coraz mniej. Czy to znaczy, że nie mamy ochraniać ich kultury, ich tożsamości? Każda grupa etniczna zasługuje na opiekę państwa. Rząd przeznacza coraz większe, choć na pewno nadal niewystarczające pieniądze na wsparcie mniejszości - powiedziała PAP posłanka PO. Jak podkreśliła, kryterium 20 proc. powinno być traktowane jako kierunkowe, a nie odczytywane literalne. - Wrócę do Łemków, którzy są rozproszeni po całej Polsce - w takiej sytuacji ci ludzie nie dostaliby należnej im pomocy. Trzeba brać pod uwagę ilu przedstawicieli mniejszości jest w ogóle w naszym kraju - ci ludzie mają konstytucyjne prawo do ochrony swojej tożsamości - zaznaczyła posłanka PO.