- Żądamy od premiera Donalda Tuska szybkiej reakcji i pilnej informacji o całym tym procederze, abyśmy nie stracili tak potrzebnych naszemu krajowi środków - powiedział na konferencji prasowej rzecznik Solidarnej Polski Patryk Jaki. Według niego, Polsce grozi w tej chwili odebranie wszystkich środków europejskich, które nasz kraj otrzymał na informatyzację. Jak mówił, chodzi o miliardy złotych. Graś tłumaczy sytuację Rzecznik rządu Paweł Graś w odpowiedzi na pytanie o postulaty Solidarnej Polski podkreślił: "Dopracowaliśmy się standardów walki z korupcją, którą zajmują się wyspecjalizowane służby i prokuratura, wolne od wpływów i nacisków politycznych. Ich działania udowodniły, że nie ma tolerancji dla takich zachowań na żadnym szczeblu administracji. CBA, wyspecjalizowane piony ABW i policji wkraczają w obszary, które przez lata wymykały się kontroli państwa. Służby na bieżąco informują o podejmowanych przez siebie działaniach i ich efektach". Zdaniem Jakiego, w Polsce należy też podjąć działania, które zapobiegną tego typu zjawiskom w przyszłości. "Chcemy reagować konkretnie" - Solidarna Polska nie może stać z założonymi rękami i patrzeć, jak państwo zżera rak korupcji. Chcemy reagować konkretnie i konstruktywnie. Podpowiadamy polskiemu rządowi: (...) nowelizacja Kodeksu karnego - powiedział Jaki. Wyjaśniał, że chodzi o wprowadzenie przepisów, które umożliwią konfiskatę majątku w razie udowodnienia, że doszło do korupcji. Rozszerzoną konfiskatę mienia, czyli przepadek majątku należącego do przestępcy, jeśli nie udowodni on jego legalnego pochodzenia przewiduje projekt nowelizacji Kodeksu karnego, który klub Solidarnej Polski złożył w Sejmie w zeszłym roku. Trwały system korupcyjny w administracji? Według "Rzeczpospolitej", w Polsce można mówić o trwałym systemie korupcyjnym w administracji państwowej. Ma on - jak napisała gazeta - polegać tym, że w zamian za gwarancje pracy i korzyści materialne pracownicy największych instytucji publicznych - włącznie z MSWiA, ZUS, policją i strażą pożarną - podpisywali z firmami kontrakty na niebotyczne sumy, z aneksami uniemożliwiającymi w praktyce ich zerwanie. Według "Rz", sprawą zawyżania przez urzędników cen w kontraktach informatycznych zajmują się CBA i prokuratura, a jej finałem może być postawienie zarzutów nawet najważniejszym urzędnikom. Jak ustaliła gazeta, budżet w ciągu ostatnich kilku lat mógł stracić na tym nawet do 10 proc. wartości publicznych zamówień informatycznych wartych w ostatnich latach kilkadziesiąt miliardów złotych.