Sondaże rozpaliły sztabowców do białości
PO i PiS sięgają po nowe techniki marketingu. Bronisław Komorowski przestraszył się i stawił się na debacie w TVP 1. Oto efekty ostatnich sondaży wyborczych. Szef PiS zyskuje, a marszałek Sejmu traci. Kto wygra? Rozstrzygną niezdecydowani wyborcy, których jest około półtora miliona, informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Kampania nabiera tempa. Bronisław Komorowski czuje na karku oddech Jarosława Kaczyńskiego. Lider PiS zobaczył światełko w tunelu. Choć wczoraj został zaskoczony posunięciem Komorowskiego, który niespodziewanie pojawił się na debacie w TVP 1. Marszałek stawił się mimo że wcześniej zarzekał się, że nie będzie debatował w pisowskiej telewizji. Decyzja zapadła w ostatniej chwili, bo dwóch największych konkurentów dzieli zaledwie kilka procent.
Jak czytamy w "Dzienniku Gazecie Polskiej", czeka nas najbardziej intensywny tydzień kampanii. Sztaby w popłochu szukają sposobów na dotarcie do nieprzekonanych. Czasu jest mało, zbyt mało na tworzenie wyrafinowanych przekazów billboardowych czy długich kampanii. Zostały już tylko dni na marketing wyborczy, na stosowanie najlepszych wzorów z USA. Sztabowcy PO i PiS widzieli tam na własne oczy, jak tysiące wolontariuszy zapewniły zwycięstwo Barackowi Obamie.
Dzwoniący z call center wolontariusze PiS mają kilkadziesiąt sekund na przekonanie wyborcy do Jarosława Kaczyńskiego. Pierwsze pytanie: Czy pan/pani dokonał/ła już wyboru? Jeżeli tak, to serdecznie dziękuję i dzwonię dalej. Szkoda czasu na dyskusję z przekonanymi. Chcą namówić 100 tysięcy osób, liczą, że ci przekonają kolejnych.
Platforma wysyła wolontariuszy do domów, chodzą od drzwi do drzwi, pukają, wręczają ulotki. Mają pół minuty na przekonanie rozmówcy.
Po raz pierwszy w historii polskich kampanii sztaby stosują tak zmasowane techniki marketingu bezpośredniego.
Wolontariusze Platformy do tej pory zapukali do 650 tysięcy mieszkań. PiS, choć nie działa z takim rozmachem, także dotrze do co najmniej setek tysięcy.
Sztaby mają dwa cele: przekonać do własnego kandydata i - przede wszystkim - zmobilizować do pójścia na wybory.