Gazeta informuje we wtorkowym wydaniu, że respondentom zadano pytania w kontekście kryzysu na granicy z Białorusią. Ankietowani spośród listy proponowanych działań mieli wskazać to, które ich zdaniem przyczyni się w największym stopniu do rozwiązania kryzysu humanitarnego wywołanego przez Alaksandra Łukaszenkę. Wskazania dotyczące umiędzynarodowienia konfliktu z białoruskim reżimem są akurat korzystne dla PiS. W ostatnim czasie rząd mocno zaktywizował się w kwestii zaangażowania zagranicznych partnerów, do tego - przynajmniej chwilowo - na granicy jest spokojniej. - Partii rządzącej udało się wygrać pierwszą potyczkę, ale wojna jest długa. Udało się przekonać organizacje międzynarodowe typu NATO i UE do zdefiniowania tego kryzysu jako ataku hybrydowego, a nie kryzysu migracyjnego. I jak widać, było to oczekiwane przez obywateli - komentuje na łamach "DGP" prof. Norbert Maliszewski, szef Centrum Analiz Strategicznych KPRM. Jakie jest poparcie dla budowy muru na granicy? Maliszewki zwraca uwagę na ofensywę dyplomatyczną premiera. - Trzeba mieć na uwadze ruchy wojsk rosyjskich na granicy z Ukrainą, możliwość przedłużania się kryzysu wskutek kolejnych działań władz białoruskich. Rząd prowadzi też kolejne działania, takie jak budowa muru czy przygotowanie procesu readmisji migrantów obecnie przebywających w ośrodkach w Polsce - dodaje. Samą budowę muru - choć zajmuje trzecie miejsce w kolejności wśród wszystkich wskazań - popiera tylko co trzeci ankietowany. Wśród wyborców Zjednoczonej Prawicy za takim rozwiązaniem opowiada się 61 proc. osób, widać natomiast zdecydowany sprzeciw po stronie elektoratu szeroko rozumianej opozycji (budowę popiera 35 proc. wyborców Konfederacji, 15 proc. głosujących na lewicę i 7 proc. wyborców KO). Wybory do Sejmu 50,5 proc. ankietowanych zadeklarowało, że poszłoby na wybory do Sejmu, gdyby odbywały się w tę niedzielę, a 40 proc. stwierdziło, że nie głosowałoby. 9,5 proc. nie miało zdania. Na PiS zagłosowałoby 31 proc. osób (spadek o ponad 4 pkt proc. w stosunku do analogicznego badania, które opisano w "DGP" 14 października), a na jego głównego konkurenta KO - 22,1 proc. (spadek o 5 pkt proc.). Na Polskę 2050 Szymona Hołowni głos oddałoby ponad 12 proc. badanych (wzrost o ok. 2,5 pkt proc.), na Lewicę i Konfederację po ok. 7 proc. Próg wyborczy przekroczyliby też ludowcy z wynikiem 5,8 proc. (wcześniej 4,6 proc.). W stosunku do października wyraźnie zwiększył się odsetek niezdecydowanych wyborców - z 9,9 do 15,2 proc. "Wciąż duża przewaga PiS" - Mimo sytuacji kryzysowej partia rządząca ma wciąż dużą przewagę nad liderem opozycji, choć zarówno PiS, jak i KO tracą - komentuje prof. Maliszewski. Dodaje, że w przypadku PiS wyborcy przechodzą do tzw. poczekalni osób niezdecydowanych, bo nie widać przepływu do konkurencyjnych ugrupowań, natomiast w przypadku KO widać przepływ w kierunku Polski 2050. Spadek PiS jest związany m.in. ze wzrostem cen, trudną sytuacją epidemiczną, wyborcy zaczynają mieć wątpliwości. - Ale historia pokazuje, że w przypadku przetrwania tych kryzysów ci wyborcy wracają. A pamiętajmy, że rząd przygotował tarczę antyinflacyjną, jesteśmy też przed szczytem IV fali, więc z czasem te notowania się poprawią - ocenia Maliszewski. Jak wyglądałby podział mandatów w Sejmie na podstawie sondażu według kalkulatora dr. hab. Jarosława Flisa? PiS miałoby 193 mandaty, KO - 132, Polska 2050 - 64, Lewica - 28, Konfederacja - 24, a PSL-KP - 19.