Komentował w ten sposób poniedziałkową publikację "Gazety Polskiej Codziennie", która ujawniła, że szef gabinetu szefa BBN płk Mirosław Wiklik był w przeszłości członkiem PZPR i oficerem politycznym w 6. Batalionie Powietrznodesantowym. "Mamy pewną telenowelę, robioną niestety według scenariuszy nasuwających skojarzenia z hybrydową wojną informacyjną w rosyjskim stylu" - powiedział Soloch. Zapewnił, że przeszłość PZPR-owska Mirosława Wiklika była znana w czasach, gdy prezydentem był śp. Lech Kaczyński, a szefem BBN śp. Władysław Stasiak, ale wtedy nie przeszkodziło to pułkownikowi w awansie. Z kolei oficerem politycznym Wiklik był "na poziomie kompanii". "Przez następne 30 lat płk Wiklik był w Gromie, jednostce, która była forpocztą wprowadzającą nas do NATO, uczestniczył w wielu niebezpiecznych akcjach, ryzykował w stopniu, w jakim niewielu Polaków ryzykowało życie, w imię budowania takiego sojuszu, który doprowadził do tego, że mamy wojsko amerykańskie na terenie naszego kraju" - przekonywał Soloch. Ocenił, że rzeczywiście np. absolwenci wojskowych studiów w Moskwie lub funkcjonariusze służb PRL nie powinni pracować w takich instytucjach jak BBN. Stąd zwolniony został np. płk Czesław Juźwik, o którym wcześniej "Gazeta Polska Codziennie" też pisała. Czym innym jest jednak, jak zaznaczył, członkostwo w PZPR. "W obozie dobrej zmiany też mamy ludzi z życiorysami w PZPR" - dodał Soloch. Nie chciał jednak ujawnić, kogo ma na myśli. Soloch nawiązał też do sprawy zatrudnionego w BBN gen. bryg. Jarosława Kraszewskiego, wobec którego 24 czerwca 2017 r. Służba Kontrwywiadu Wojskowego wszczęła kontrolne postępowanie sprawdzające, co oznacza odmowę dostępu do informacji niejawnych. "Jeżeli są jakiekolwiek okoliczności obciążające generała Kraszewskiego, to pan prezydent nie otrzymał do tej pory żadnych informacji w tym względzie" - mówił Soloch. Dodał, że "przedłużanie tej procedury przywodzi skojarzenia czasów, kiedy w ten sam sposób był blokowany zastępca szefa BBN Władysława Stasiaka, pan Witold Waszczykowski przez ówczesne ABW". Także obecny szef MON Antoni Macierewicz, przypomniał Soloch, w przeszłości "padł ofiarą tego typu praktyk". Pytany, jak długo jeszcze będzie trwała "wojna o armię" między prezydentem, a szefem MON, powiedział, że "to zależy od pana ministra". Zapewniał też, że "nie chciałby sprawiać wrażenia, że wojna jest na całego". "Mamy z pewnymi współpracownikami pana ministra dobre kontakty" - mówił Soloch. Na pytanie, czy będą jeszcze w tym roku nominacje generalskie, szef BBN odpowiedział, że "to rozstrzygnie pan prezydent". Pytany, czy gdyby w wyniku rekonstrukcji rządu Antoni Macierewicz stracił stanowisko, prezydent i jego otoczenie by "płakali", powiedział: "Generalnie chłopaki nie płaczą". "Na dzień dzisiejszy nic nie wiem o tym, żeby prezydent żądał dymisji szefa MON" - zaznaczył. Piotr Śmiłowicz (PAP)