"Naród tybetański jest okupowany i systematycznie eksterminowany przez Chińską Republikę Ludową od 1950 r. Dzieje się to na oczach całego świata i z przyzwoleniem największych potęg gospodarczych, a ich postawa wobec narodu tybetańskiego jest zaprzeczeniem podstawowych wartości demokratycznych, uznawanych i propagowanych przez te państwa" - głosi apel kierownictwa "Solidarności", przekazany przez biuro prasowe związku. "Solidarność" przekazało swoje pismo ambasadzie Chin w Warszawie a także m.in. do polskiego parlamentu i Międzynarodowej Organizacji Pracy. Prezydium "S" zaapelowało jednocześnie do przywódców państw o użycie wszelkich możliwych środków w celu powstrzymania władz Chin od prześladowań mieszkańców Tybetu i podjęcie dialogu z ich przywódcą, Dalajlamą. "Solidarność" przez długie lata walczyła z przemocą, bez stosowania przemocy. Obrona praw wolności i prawa człowieka jest jednym z najważniejszych doświadczeń związku. Z tego powodu nie możemy być obojętni wobec krwawego tłumienia przez władze chińskie pokojowych demonstracji - podkreśla członek prezydium Komisji Krajowej "S", Jacek Smagowicz, inicjator apelu związku ws. sytuacji w Tybecie. Na początku ubiegłego tygodnia w 49. rocznicę krwawego stłumienia tybetańskiego powstania przeciwko Chinom i ucieczki dalajlamy mnisi buddyjscy zorganizowali w Lhasie pokojowe marsze. W kolejnych dniach przerodziły się one w największe od 20 lat antychińskie wystąpienie. Protesty przekształciły się w zamieszki. Interweniowała policja i wojsko. W piątek w stolicy Tybetu, Lhasie zginęło co najmniej 80 osób - potwierdziły źródła w kręgu Dalajlamy XIV w Dharamsali, w Indiach, gdzie przebywa tybetański rząd na uchodźstwie.