We wtorek sztab, w którego skład wchodzą szefowie poszczególnych regionów i struktur branżowych "S", spotkał się w Katowicach. Podczas zamkniętych dla mediów obrad związkowcy mają zaproponować scenariusz dalszych działań. Ich propozycje będzie musiał później zaakceptować wspólny międzyzwiązkowy sztab protestacyjny, w którym obok Solidarności są przedstawiciele OPZZ i FZZ.Lider Solidarności Piotr Duda zadeklarował przed rozpoczęciem posiedzenia sztabu, że kontynuowane będą regionalne akcje protestacyjne - jedna z nich zaplanowana jest na 9 listopada w regionie gdańskim. Nadal też w różne miejsca w kraju przewożony będzie styropianowy pomnik premiera Donalda Tuska; jego prezentacja każdorazowo jest dla związkowców okazją do antyrządowych happeningów. Po wtorkowych obradach sztabu - według Dudy - związek nie zamierza publicznie ogłaszać przyjętych ustaleń. - W tej chwili chcemy rozwiązywać problemy w atmosferze spokoju społecznego, a na konkretne inne sprawy przyjdzie czas, jeżeli strona rządowa nie obudzi się i nie dojdzie do wniosku, że trzeba rozmawiać - bo czas pokojowych demonstracji w pewnym momencie się skończy - powiedział lider "S". Dodał, że oprócz scenariuszy takich jak pogotowie strajkowe i referenda w sprawie strajku generalnego w całym kraju, Solidarność ma mnóstwo innych pomysłów - także niekonwencjonalnych - o których opinia publiczna dowie się dopiero, gdy będą zaakceptowane przez związkowe struktury i wdrażane w życie. W połowie września związki zorganizowały w Warszawie ponadstutysięczną manifestację. Rozpoczęły też zbieranie podpisów pod apelem do posłów o samorozwiązanie Sejmu. Strona związkowa nadal nie uczestniczy w pracach Komisji Trójstronnej, uznając prowadzony tam dialog społeczny za pozorowany. Związkowcy są oburzeni, że po wrześniowych manifestacjach rząd nie podjął z nimi rozmów. "Sytuacja dziwna i skandaliczna" - To sytuacja dziwna i skandaliczna, że po tak dużej manifestacji w Warszawie strona rządowa udaje, że nie ma w naszym kraju związków zawodowych i problemów, a one są - powiedział Duda. Związkowcy żądają wycofania z kodeksu pracy "antypracowniczych zapisów" (chodzi m.in. o zasady rozliczania czasu pracy), ograniczenia "umów śmieciowych", wzrostu płacy minimalnej (w tym zakresie "S" przygotowała własny projekt ustawy) oraz wycofania się z podwyższenia wieku emerytalnego. W najbliższy czwartek, 24 października, Komisja Trójstronna ma omówić związkowe postulaty, przedstawione podczas wrześniowego protestu w stolicy. Związki nie zamierzają jednak przyjść na obrady; zamiast tego będą pikietować budynek Centrum "Dialog" i zorganizują konferencję prasową przed siedzibą premiera. Chcą skomentować odpowiedzi na swoje postulaty, otrzymane z poszczególnych resortów. - Już wcześniej otrzymaliśmy odpowiedzi na zgłoszone 14 września postulaty. Po co mamy iść na spotkanie, kiedy z tych odpowiedzi jasno wynika, że w każdym postulacie - od umów śmieciowych, poprzez płacę minimalną, elastyczny czas pracy, po wiek emerytalny, rząd mówi krótko: wypchajcie się - powiedział Duda. "Formuła się wyczerpała" Związkowcy czekają na dwustronne rozmowy z rządem i nie zamierzają wracać do rozmów w ramach Komisji Trójstronnej. - Nie ma powrotu do Komisji Trójstronnej w tej formule, nie ma takiej możliwości; ta formuła się wyczerpała, trzeba szukać innych rozwiązań - podkreślił szef "S". Związki opuściły obrady Komisji w czerwcu, w proteście przeciw uchwaleniu przez Sejm regulacji dopuszczających tzw. elastyczny czas pracy, czyli wydłużenie okresów rozliczeniowych czasu pracy z czterech do dwunastu miesięcy. Solidarność, OPZZ i FZZ uznały wówczas, że dialog społeczny między rządem, pracodawcami a związkami jest pozorowany, bo postulaty związkowe nie są brane pod uwagę. Związki postawiły warunek powrotu do dialogu w Komisji Trójstronnej: odwołanie Władysława Kosiniaka-Kamysza z funkcji przewodniczącego komisji i szefa resortu pracy.