Socjolodzy są dziś zgodni: referendalne "tak" jest przesądzone. W niemal wszystkich grupach społecznych widać zdecydowaną przewagę zwolenników Unii. Inaczej jest tylko wśród wyborców Samoobrony. Nawet entuzjaści LPR chcą w większości głosować za Unią. Nie oznacza to oczywiście, że unijna sympatia rozkłada się wszędzie tak samo: im większe zainteresowanie polityką, wyższe wykształcenie i lepszy poziom życia, tym więcej euroentuzjastów. Osoby o niższym poziomie życia, niezadowolone ze swojej sytuacji, źle oceniające przyszłość zapewne - według socjologów - zagłosują przeciwko przyłączeniu Polski do Unii. Socjolodzy przestrzegają, że o ile wynik referendum jest oczywisty, to gorzej jest z jego szansami na wiążący charakter, czyli na przynajmniej 50-procentową frekwencję. Szansę na poprawę frekwencji naukowcy upatrują w intensywnej, ale nie nachalnej kampanii referendalnej, w tym, aby głosowanie trwało 2 dni, a także w wyciszeniu sporów między proeuropejskimi partiami.