W lutym 2007 r. Gasiński uciekł ze stołecznej prokuratury, gdzie miał być przesłuchiwany w sprawie przywłaszczenia dwóch laptopów. Wyskoczył przez okno łazienki, wykorzystując nieuwagę policjantów, którzy go przywieźli. Wkrótce potem został zatrzymany we Wrocławiu; miał przy sobie przerobiony paszport brytyjski i inne fałszywe dokumenty, w tym legitymację dziennikarską. Za oba czyny groziło mu do 5 lat więzienia. Trzyosobowy skład SN nie znalazł żadnych powodów, by uchylić prawomocny wyrok wydany w tej sprawie w 2010 r. przez Sąd Okręgowy Warszawa-Praga. Zwrotu sprawy do tego sądu chciał w kasacji obrońca mec. Grzegorz Niewiadomski, argumentując że SO bezpodstawnie zmienił kwalifikację prawną czynu Gasińskiego przyjętą przez sąd I instancji. Według prokuratury, nie miało to wpływu na sam wyrok. SN uznał kasację za oczywiście bezzasadną. Jak mówił sędzia SN Eugeniusz Wildowicz, SO mógł w swym wyroku poprawić "oczywistą pomyłkę pisarską" sądu I instancji, bo sąd ten nie miał wątpliwości jak kwalifikować czyn Gasińskiego (nie było go w SN; przebywa w areszcie). Gasiński - b. zootechnik z gospodarstwa rolnego w Klewkach pod Olsztynem, własności firmy Inter Commerce biznesmena Rudolfa Skowrońskiego (od kilku lat poszukiwanego) - zasłynął z opowieści o afgańskich talibach lądujących w Klewkach i o wągliku, który miał się tam rzekomo znajdować. Od kilku lat przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia trwa proces Gasińskiego za fałszywe zeznania w sprawie rzekomej korupcji pięciu polityków PO i SLD. To on był w 2001 r. informatorem w tej sprawie szefa Samoobrony Andrzeja Leppera, skazanego już prawomocnie na rok i trzy miesiące więzienia w zawieszeniu za zniesławienie w 2001 r. z trybuny sejmowej zarzutami brania łapówek Donalda Tuska, Włodzimierza Cimoszewicza, Andrzeja Olechowskiego, Jerzego Szmajdzińskiego i Pawła Piskorskiego. Gasiński najpierw zeznał w prokuraturze, że był świadkiem przekazywania tym politykom łapówek przez Skowrońskiego i gangsterów. Potem powiedział, że to nieprawda, bo pomówił ich na prośbę Leppera, którego także oskarżył o korupcję. Następnie wrócił do wersji, że był jednak świadkiem korumpowania tych polityków. W końcu prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko niemu. Grozi mu do 3 lat więzienia. Sprawa trwa długo z powodu m.in. trudności w doprowadzaniu przebywającego w areszcie Gasińskiego, wobec którego toczą się też inne procesy w Polsce; nie stawiali się też świadkowie, m.in. Lepper. Niedawno podsądny wniósł o wezwanie kolejnych świadków, m.in. Jarosława Kaczyńskiego - podała niedawno "Polityka". Jak ujawnił ten tygodnik, w styczniu br. jako świadek zeznawał w tym procesie premier Donald Tusk. Jego zeznania poprzedził alarm bombowy. "Ewakuacja sądu spowodowała, że media nie zauważyły, iż w procesie kryminalnym w charakterze świadka uczestniczył premier Donald Tusk, co jest, trzeba przyznać, wydarzeniem wyjątkowym" - pisała "Polityka". Według niej Tusk przez dwie godziny odpowiadał na pytania Gasińskiego; sąd niektóre uchylał jako niezwiązane ze sprawą. Gasiński miał też inne kłopoty z prawem. M.in. skazano go na 8 miesięcy więzienia za nieopłacenie rachunku za hotel oraz na półtora roku więzienia w zawieszeniu za okrutne zabicie krowy i groźby wobec przełożonego.