Reklama

SN odrzucił kasację w związku z katastrofą Międzynarodowych Targów Katowickich

Sąd Najwyższy oddalił kasację wobec pięciorga skazanych w związku z katastrofą Międzynarodowych Targów Katowickich w 2006 r. Orzeczenie w tym zakresie jest ostateczne. Sąd uchylił wyrok uniewinniający wobec b. członka zarządu MTK i przekazał jego sprawę do ponownego rozpoznania w II instancji.

Do katastrofy hali MTK doszło w styczniu 2006 r. Była to największa katastrofa budowlana w historii Polski. Po zawaleniu się dachu hali zginęło 65 osób, a ponad 140 zostało rannych, w tym 26 doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Gdy 28 stycznia 2006 r. ok. godz. 17.15 runął dach hali, wewnątrz trwały międzynarodowe targi i ogólnopolska wystawa gołębi pocztowych, w hali było 1329 osób. Na dachu o powierzchni hektara zalegała warstwa śniegu i lodu, ważąca - według specjalistów - ok. 190 kg na mkw.

Sześć kasacji

Łącznie - po prawomocnie zakończonej we wrześniu zeszłego roku przed Sądem Apelacyjnym w Katowicach sprawie - do SN wpłynęło sześć kasacji. Złożyli je obrońcy pięciorga skazanych oraz - w odniesieniu do uniewinnionego b. członka zarządu MTK - prokuratura.

Reklama

W ustnym uzasadnieniu czwartkowego wyroku sędzia SN Barbara Skoczkowska podkreśliła, że kasacje obrony zostały oddalone jako "oczywiście bezzasadne", a na etapach postępowań w sądach I i II instancji wina pięciorga oskarżonych została prawidłowo wykazana.

"Jeśli chodzi o winę oskarżonych to w sposób prawidłowy zostało wykazane, że ci oskarżeni nie zachowali ostrożności wymaganej w tych okolicznościach i przewidywali możliwość sprowadzenia zdarzenia polegającego na zawaleniu się hali wystawowej w Katowicach" - zaznaczyła sędzia Skoczkowska.

Tym samym ostateczny jest wyrok sądu apelacyjnego w zakresie kar od 1,5 do 9 lat więzienia dla pięciorga skazanych. Najsurowszą karę 9 lat więzienia SA orzekł wobec projektanta hali Jacka J. za sprowadzenie katastrofy z tzw. zamiarem ewentualnym - uznał, że J. mógł liczyć się z tym, iż budowla może się zawalić. Ponadto skazani zostali: były członek zarządu spółki MTK Ryszard Z. na 2 lata więzienia, dyrektor techniczny spółki Adam H. na 1,5 roku, rzeczoznawca budowlany Grzegorz S. na 2 lata oraz były inspektor nadzoru budowlanego w Chorzowie Maria K. na 2 lata.

"Gdyby rzeczywiście brać pod uwagę tylko wyjaśnienia skazanych i zaskarżenia sporządzone przez obrońców, to należałoby dojść do wniosku, że hala katowicka została dobrze zaprojektowana, a zawaliła się dlatego, że się zawaliła i nie ma osób winnych, które przyczyniły się do tego, a jedynym sprawcą był śnieg. Nie można w ten sposób do tego zdarzenia podchodzić" - podkreśliła sędzia Skoczkowska w uzasadnieniu wyroku SN.

"Umyślne sprawstwo samozwańczego konstruktora hali"

Odnosząc się do kasacji złożonej przez obronę projektanta hali Jacka J. - wobec którego sąd wymierzył najsurowszą karę - sędzia Skoczkowska podkreśliła, że nie posiadał on wykształcenia i uprawnień do sporządzenia projektu.

"Nie ulega wątpliwość, że pierwszym sekwencyjnym zdarzeniem było umyślne sprawstwo samozwańczego konstruktora tej hali. Pan J. nie posiadał uprawnień, nie miał wykształcenia, nie miał skończonych studiów. To on nie przyznając się, że nie posiada wykształcenia, uprawnień i kompetencji, sporządził projekt hali, która posiadała wady konstrukcyjne" - zaznaczyła sędzia SN.

Jak dodała, zagrożenie katastrofą budowlaną istniało już od momentu zaprojektowania hali. "Jeżeli chodzi o świadomość Jacka J. co do istniejących wad konstrukcyjnych hali i godzenie się z ryzykiem katastrofy, to te ustalenia sądu nie zostały skutecznie podważone w kasacjach" - podkreśliła.

Jak dodała także pozostali oskarżeni "nie zachowali ostrożności wymaganej okolicznościami". "W ramach swoich zawodowych kompetencji i uprawnień zobowiązani byli oni do podjęcia podobnych kroków, a więc doprowadzenia do zamknięcia i wyłączenia z użytkowania hali" - zaznaczyła sędzia odnosząc się w szczególności do Grzegorza S. i Marii K.

Sędzia podkreśliła, że K. "była powiatowym inspektorem nadzoru budowlanego i w momencie, gdy otrzymała informację w 2002 r., że doszło do bardzo poważnej awarii i naruszenia całej konstrukcji hali nie podjęła jakichkolwiek kroków, do których zobowiązywały ją przepisy". Wątek tej skazanej jest ważny m.in. w kontekście procesów cywilnych, w których bliscy ofiar katastrofy domagają się odszkodowań od Skarbu Państwa. "Zarzuty kasacji dotyczącej K. były powtórzeniem zarzutów apelacji, do których sąd apelacyjny obszernie się odniósł" - zaznaczył SN uzasadniając oddalenie tej kasacji.

SA dokonał dowolnej i selektywnej oceny ws. Bruce'a R.

W czwartek SN jednocześnie uwzględnił kasację prokuratury i uchylił wyrok uniewinniający wobec b. członka zarządu MTK Bruce'a R. Jego sprawę przekazał do ponownego rozpoznania przez II instancję - Sąd Apelacyjny w Katowicach.

B. członek zarządu spółki Nowozelandczyk Bruce R. w I instancji został uznany w 2016 r. za winnego nieumyślnego sprowadzenia katastrofy i skazany na trzy lata więzienia. Sąd II instancji we wrześniu zeszłego roku zmienił wyrok w tym zakresie i uniewinnił R. Uznał, że R. działał w "usprawiedliwionym błędzie" i nie mógł przewidzieć popełnienia przestępstwa. Prokuratura kwestionowała w kasacji te ustalenia sądu apelacyjnego.

Zdaniem SN, oceny II instancji wobec R. dokonano z pominięciem okoliczności niekorzystnych dla tego oskarżonego "wskazujących o jego wiedzy, świadomości co do konieczności odśnieżania dachu (...) konieczności wzmocnienia konstrukcji dachu dla zagwarantowania bezpieczeństwa, użytkowania hali pomimo braku wykonania zaleceń rzeczoznawcy i wynikających z tych niebezpieczeństw czy też konieczności wyłączenia hali z użytkowania". Świadczy o tym m.in. - zdaniem SN - treść maila z 30 stycznia 2006 r. wysłanego do R. przez jednego z dyrektorów spółki "z zaznaczeniem wysokiego priorytetu ważności tego maila", z którego wynikało m.in., iż "ugięła się środkowa część dachu".

Ponadto - jak dodał SN - R. miał świadomość, że już w 2002 r. "zaistniała poważna awaria konstrukcji dachu". "Dowody wskazują na potwierdzenie stanu świadomości członków zarządu MTK co do konieczności monitorowania stanu zaśnieżenia dachu hali i jego odśnieżania" - powiedział ponadto w uzasadnieniu tej części wyroku SN sędzia Marek Pietruszyński.

Dlatego, według SN, sąd apelacyjny dokonał kontroli odwoławczej w sposób wskazujący na "wadliwość rozumowania" i wyrok w tej części musiał zostać uchylony do ponownego rozpoznania. "Przy ponownym rozpoznaniu sprawy R. sąd powinien dokonać szczegółowej analizy wszystkich zarzutów apelacji wniesionej przez obrońcę" - dodał sędzia Pietruszyński.

Proces karny w sprawie katastrofy toczył się od maja 2009 r. i był jednym z największych w historii śląskiego wymiaru sprawiedliwości. W związku z katastrofą hali prokuratura oskarżyła pierwotnie 12 osób - jedna z nich dobrowolnie poddała się karze, inny oskarżony zmarł w trakcie procesu, a sprawa kolejnego została wyłączona do odrębnego postępowania ze względu na stan zdrowia.

Podczas siedmiu lat procesu odbyło się ponad 200 rozpraw, które - jak obliczył jeden z adwokatów - trwały blisko 1250 godzin. W sprawie zgromadzono ponad 300 tomów akt głównych. Przed sądem przesłuchano 141 świadków, zeznania wielu innych odczytano. Opinie składało aż pięć zespołów biegłych. Wyrok w pierwszej instancji zapadł przed Sądem Okręgowym w Katowicach w czerwcu 2016 r. Uzasadnienie wyroku sądu I instancji liczyło 750 stron. SN w czwartek uznał, że było zbyt obszerne - jak dodał - sąd apelacyjny słusznie ocenił, iż nie zawierało poważnych błędów.

"Suma ludzkich błędów"

"Śmierć 65 osób, setki rannych i tysiące narażonych na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i kalectwa. To wszystko spowodowane nie klęską żywiołową wywołaną siłami przyrody, których człowiek nie potrafił okiełznać, lecz będące rezultatem sumy ludzkich błędów, lekceważenia przepisów, zwykłego niechlujstwa i traktowania wszystkich pojawiających się w długim czasie sygnałów ostrzegawczych z perspektywy: jakoś to będzie" - wskazał w zeszłym roku sąd apelacyjny uzasadniając prawomocny wyrok.

W kwietniu br. Sąd Okręgowy w Warszawie w sprawie zainicjowanej pozwem zbiorowym ok. 90 krewnych ofiar katastrofy orzekł, że prezydent Chorzowa oraz Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Chorzowie - jako organy Skarbu Państwa - ponoszą cywilną odpowiedzialność za katastrofę.

Składając pozew zbiorowy krewni ofiar nie domagali się konkretnych kwot odszkodowań, lecz chcieli uznania, że za tragedię odpowiada państwo, co ma ułatwić późniejsze dochodzenie przez nich roszczeń. Istotne znaczenie dla tego rozstrzygnięcia cywilnego miał wcześniejszy prawomocny wyrok w procesie karnym. Rozstrzygnięcie w sprawie pozwu zbiorowego jest nieprawomocne. Akta tej sprawy cywilnej zostały przekazane do Sądu Apelacyjnego w Warszawie w celu rozpoznania apelacji.

W 2007 r. w pobliżu miejsca tragedii odsłonięto pomnik upamiętniający ofiary katastrofy. Monument stanowią dwie pionowe, pokryte granitem 4-metrowe płyty, spomiędzy których wylatują odlane w brązie gołębie. Na jednej z płyt umieszczono nazwiska 65 ofiar tragedii. 

PAP

Reklama

Reklama

Reklama