"Najdłużej wahałem się przy wyborze obrońców i napastników. Najmniej problemów było z pomocą" - przyznał trener piłkarskiej reprezentacji Polski Franciszek Smuda po ogłoszeniu w Warszawie szerokiej kadry na mistrzostwa Europy. Smuda podał nazwiska 26 piłkarzy podczas koncertu na warszawskim Podzamczu. Później przez pół godziny odpowiadał na pytania dziennikarzy. "Wybrałem kadrę z piłkarzy, których obserwowałem i testowałem przez ostatnie 2,5 roku. Wielu z nich znam bardzo dobrze, bo trenowałem ich jeszcze w drużynach ligowych. Jak dowiedzieli się o powołaniu? Spora grupa, grająca regularnie w reprezentacji, wiedziała już wcześniej. To było oczywiste. Pozostali dowiedzieli się w środę, bo do wszystkich wysłaliśmy tego dnia powołania na adres ich klubów" - powiedział selekcjoner. Na razie na liście jest 26 nazwisk, co oznacza, że jeszcze trzy zostaną skreślone. Jak poinformował, Smuda, ostateczna lista zostania ogłoszona 27 maja, na zakończenie zgrupowania w Austrii, które rozpocznie się 16 maja. W środę trener kadry podał też nazwiska siedmiu piłkarzy rezerwowych, którzy - jak zaznaczył - muszą być w gotowości do czasu rozpoczęcia turnieju (8 czerwca), na wypadek kontuzji podstawowych zawodników. Najwięcej kontrowersji wzbudziła obecność w gronie powołanych napastników Artura Sobiecha z Hannoveru 96 i Pawła Brożka z Celticu Glasgow. Obaj rzadko dostają szansę gry w klubach i ich forma pozostaje niewiadomą. "Zawsze można mówić, dlaczego ten, a nie ten. Sobiech od prawie roku trenuje w dobrym zespole z silnej ligi. Jeśli chodzi o Brożka, to, z wyjątkiem meczu z Gruzją, zawsze grał dobrze w reprezentacji. Strzelał gole albo wchodził z ławki rezerwowych i poprawiał poziom naszej drużyny. To doświadczony piłkarz, a takich będę potrzebował na Euro" - zaznaczył Smuda. Selekcjoner musiał również tłumaczyć, dlaczego w kadrze nie ma bramkarza Tomasza Kuszczaka, który ostatnio zbiera świetne recenzje w angielskim Watfordzie. "Jeśli ktoś przez pięć lat nie gra w klubie, a dopiero niedawno zmienia drużynę, to... byłem zmuszony podjąć taką decyzję. Wybrałem zawodników, na których wiem, że mogę liczyć. Szkoda mi Arka Głowackiego, ale on w każdej chwili może doznać kontuzji" - zaznaczył. Dodał również, że nie wahał się przy pominięciu doświadczonych Artura Boruca czy Michała Żewłakowa, których już dawno skreślił z reprezentacji. "Gdybym ich teraz powołał, to dziennikarze pisaliby, że jestem niekonsekwentny, nie mam swojego zdania i tak dalej..." - odparł trener. Smuda po raz kolejny podkreślił, że celem jego reprezentacji jest wyjście z grupy. Rywalami Polaków w tej fazie turnieju będą Grecy (8 czerwca), Rosjanie (12 czerwca) i Czesi (16 czerwca). "Na tej grupie można się +pomylić+, to bardzo wyrównana stawka. Faworytem będzie Rosja, ale gramy u siebie i zrobimy wszystko, żeby awansować do ćwierćfinału. Każdy turniej kreuje gwiazdy. Myślę, że ten najbliższy wykreuje dwóch-trzech takich piłkarzy w naszej reprezentacji. Mamy młodą drużynę, wielu zawodników nie grało w imprezie takiej rangi. Muszą +przeżyć+ najbliższy turniej, a w kolejnym będzie im znacznie łatwiej. Modlę się tylko, żeby nie było żadnych kontuzji. Nie mamy zbyt wielu zawodników na miarę reprezentacji" - podkreślił Smuda. Ogłoszenie składu kadry było jednym z elementów koncertu na Podzamczu. Tego dnia wybrano również piosenkę, która została oficjalnym przebojem reprezentacji na Euro-2012. Wygrała grupa Jarzębina, z utworem "Ko, ko, Euro spoko". "Liczyłem, że ktoś inny zwycięży. Konkretnie Liber, ale na koniec posłuchałem piosenki-triumfatorki i mi się spodobała" - uśmiechnął się selekcjoner.