Zakaz był powtórzony również w "przekazie dnia". Jak wyjaśnił w rozmowie z tvn24.pl poseł Terlecki, chodziło o "ujednolicenie przekazu". W piątek 10 maja, tuż przed premierą filmu "Tylko nie mów nikomu", posłowie PiS otrzymali SMS-y z numeru Ryszarda Terleckiego. "Sz. P. W związku z jutrzejszą premierą filmu red. Sekielskiego bezwzględnie proszę o NIEKOMENTOWANIE tego filmu w programach i mediach społecznościowych. Proszę także o nieprzyjmowanie zaproszeń do dyskusji nt. filmu. Wszystkie przypadki pedofilii muszą być bezwzględnie wyjaśnione przez organy ścigania a osoby winne skazane (pisownia oryginalna)" - tak według ustaleń tvn24.pl brzmiała treść wiadomości. Jak mówi w rozmowie z tvn24.pl anonimowy polityk PiS, w mniej ważnych sprawach SMS-y wysyła biuro prasowe, a w tych ważniejszych - Terlecki osobiście. "Jako szef klubu się pod nimi podpisuje. To ma formę polecenia służbowego. Za jego złamanie może grozić kara". Polecenie to zostało powtórzone w przekazie dnia z 12 maja (dzień po premierze dokumentu). Jak tłumaczył je sam szef klubu? "Nie znaliśmy tego filmu, ale była już duża atmosfera skandalu, więc to był rodzaj ostrzeżenia, by nie wdawać się w polemiki na temat czegoś, czego się nie zna" - powiedział tvn24.pl Ryszard Terlecki. Tłumaczył, że jest to standardowa praktyka przekazywania decyzji sztabu wyborczego albo klubu parlamentarnego. "Pojawiają się bardzo różne komentarze. Chcieliśmy ujednolicić przekaz na temat tego filmu. Stąd się to pewnie brało, by nie każdy mógł mówić, co mu przyjdzie do głowy, tylko jakoś to konsultować z oceną kierownictwa partii. Prawdę mówiąc, do dziś nie widziałem tego filmu. Tyle już o nim wiem, naczytałem się i nasłuchałem, że rozumiem, co tam jest" - zaznaczył Terlecki. Zapowiedział jednocześnie, że ma zamiar obejrzeć dokument.