Środowy wyrok Sądu Rejonowego w Białymstoku nie jest prawomocny. Sąd skazał też na kary roku i dwóch miesięcy więzienia w zawieszeniu dwóch innych mężczyzn, którzy po wypadku pomagali sprawcy ukryć skutki przestępstwa i zacierać ślady (zdemontowali uszkodzone elementy samochodu, część z nich próbowali spalić) i utrudniali śledztwo.Do tragedii doszło wieczorem, pod koniec lutego 2015 roku w podbiałostockich Zaściankach. 29-letni kierowca toyoty jechał zbyt szybko, nie zareagował na to, iż na oznakowanym przejściu jest piesza i śmiertelnie ją potrącił, po czym uciekł z miejsca wypadku. Zatrzymany został po kilku godzinach. Potem okazało się, że nie dość iż był pijany (w akcie oskarżenia była mowa o 1,7 promila alkoholu we krwi), to był już wcześniej kilka razy skazywany prawomocnie za prowadzenie auta będąc pod wpływem alkoholu a kiedy doszło do wypadku, wciąż obowiązywał go czasowy zakaz prowadzenia pojazdów. Dlatego zarzutami objęła prokuratura nie tylko sam wypadek, ale także wcześniejsze złamanie tego zakazu (został wtedy zatrzymany do kontroli) oraz jeszcze jeden przypadek, gdy mężczyzna prowadził auto po pijanemu. Kara łączna orzeczona przez Sąd Rejonowy w Białymstoku, to 13 lat więzienia, dożywotni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych oraz 50 tys. zł zadośćuczynienia dla rodziców zmarłej. "Wina oskarżonego w realiach tej sprawy wątpliwości nie budzi żadnych" - mówił, uzasadniając wyrok, sędzia Tomasz Pannert. Zaznaczył, że nie ma mowy o rozważaniu koncepcji wtargnięcia przez pieszą na przejście: zanim została potrącona, przeszła ona bowiem prawie całe "pasy". Sędzia przywoływał przy tym wyjaśnienia jednego z dwóch oskarżonych pomagających po wypadku zacierać ślady, a który jechał razem ze sprawcą, iż z odległości 50 metrów zobaczył kobietę przechodzącą przez przejście. Biegły powołany w sprawie przyjął, iż toyota poruszała się z prędkością między 98 a 118 km/h (dozwolona to 50 km/h), ocenił przy tym iż kierowca nie podjął żadnej próby uniknięcia potrącenia. Cytując tę opinię sąd podkreślił, że gdyby kierowca jechał z dopuszczalną prędkością, był trzeźwy i reagował w takim czasie, w jakim statystycznie reagują w takiej sytuacji prowadzący auto, to zatrzymałby samochód po 30 metrach hamowania. Odnosząc się do wymiaru kary sędzia Pannert wspomniał o młodym wieku i przyznaniu się oskarżonego, ale zaznaczył iż nie można tego przeceniać, biorąc pod uwagę zebrane dowody. "Odpowiedź na pytanie, jaka powinna być kara, w ocenie sądu jest jedna: ta kara powinna być karą surową" - dodał. Skazany od roku jest aresztowany. W czerwcu ub. roku chciał dobrowolnie poddać się karze 7 lat więzienia, na co nie zgodziła się jednak rodzina 34-letniej zmarłej.