Jeśli odwiedzając cmentarz 1 listopada, prócz zapalających znicze i składających wiązanki kwiatów, ujrzymy również ludzi ucztujących na grobach swoich bliskich, nie okazujmy zdziwienia. Prawdopodobnie będą to Romowie, kultywujący tradycję. - Wierzymy, że zmarli są z nami, że się nami opiekują. Jedzenie i picie na grobach, wśród zmarłych, za ich dusze, to tylko jeden ze zwyczajów, które zachowały się do dziś. Innym, bardzo ważnym, jest częstowanie potrzebujących, z myślą o swoich zmarłych - wyjaśnia Krystyna Markowska ze stowarzyszenia Centrum Doradztwa i Informacji dla Romów w Polsce. - Wierzymy, że podejmując niespodziewanych gości, karmimy dusze naszych bliskich, którzy odeszli - dodaje. Śmierć nie taka straszna Międzykulturowe spotkania z duchami, tuż przed Dniem Wszystkich Świętych, zorganizowała w muzeum przy ul. Kredytowej Fundacja Dom Kultury. - W Polsce śmierć się wypiera, bo jest postrzegana jako porażka. Sukcesem jest życie. Jeśli umierasz, to znaczy, że ci się nie udało, a gdy umrze ci ktoś bliski, wszyscy omijają cię z daleka - tłumaczy Tomasz Domagała, prowadzący warsztaty. - To dlatego, że od małego przyzwyczajani jesteśmy do myśli, że śmierć jest czymś złym, podczas gdy tak naprawdę jest ona normalną częścią życia każdego z nas - dodaje. Warsztaty Fundacji Dom Otwarty, zorganizowane z myślą o dzieciach, ale także o ich rodzicach, były okazją do poznania związanych ze śmiercią i pamięcią o zmarłych zwyczajów z różnych stron świata. O wierzeniach i obrzędach opowiadali znawcy kultury romskiej, żydowskiej, indiańskiej i tybetańskiej. - Współcześni Żydzi, mieszkający w Polsce, odwiedzają groby swoich bliskich 1 listopada, podobnie jak katolicy. Ale to pewne zapożyczenie kulturowe. W tradycji żydowskiej nie ma odpowiednika Dnia Wszystkich Świętych. Na groby chodzi się w rocznice śmierci zmarłych albo wówczas, gdy ma się taką potrzebę - tłumaczy Hanna Kossowska z żeńskiego towarzystwa pogrzebowego Chewra Kadisza, przygotowującego zmarłe do pochówku. - Zapalamy na grobach świece i kładziemy kamienie, które mają oznaczać, że po śmierci bliskich jest nam ciężko - wyjaśnia. O zmarłych lepiej nie mówić Nie we wszystkich kulturach podtrzymuje się pamięć o zmarłych. - W Tybecie, z wyjątkiem 49 dni po śmierci człowieka, kiedy bliscy żegnają go modlitwą, a także rocznicy śmierci, pamięć o zmarłych nie jest kultywowana. Według wierzeń, zmarły przechodzi bowiem do nirwany, czyli lepszego świata, albo odradza się w jednej z sześciu postaci (np. ponownie jako człowiek albo jako zwierzę) - opowiada Elwira Malec z Muzeum Azji i Pacyfiku. Niektórzy zmarli nie mają nawet grobów - oprócz chowania w ziemi (w pozycji embrionalnej) praktykuje się również kremację i rozsypywanie prochów w powietrzu lub wrzucanie do wody. - Jest również tzw. pochówek podniebny. Ciało dzieli się na kawałki, miażdży kości i pozostawia na polach cmentarnych, gdzie zjada je drapieżne ptactwo. Jedynie ciała dostojników, wysokich rangą lamów lub książąt, są mumifikowane - dodaje Elwira Malec. Tybetańskie cmentarze są odwiedzane jedynie przez szukających mistycznych doznań duchowych mistrzów, którzy chcą dodać sobie mocy. Zwykli śmiertelnicy omijają je z daleka. Podobnie postępują Indianie z północnoamerykańskich Wielkich Równin. - Szacunek dla zmarłego Indianie okazywali inaczej niż my. Unikali wymawiania jego imienia. Śmierć była tematem tabu - tłumaczy Anna Kuncewicz, indianistka, prowadząca wioskę indiańską w okolicach Węgrowa. Indiańskie cmentarze wyglądały też całkiem inaczej niż nasze. Zmarłych pozostawiano na wysokich platformach, a ponieważ Indianie prowadzili koczowniczy tryb życia, na równinach nie było dużych nekropolii. Przemysław Bogusz redakcja.warszawa@echomiasta.pl