Śledczy wciąż nie przesłuchali jeszcze wszystkich świadków i nie wykluczają, że postawią kolejne zarzuty. To z tych powodów śledztwo zostało przedłużone do lipca. W tej chwili jedyną osobą, której postawiono zarzuty w związku ze śmiercią małej Magdy jest jej matka. Początkowo Katarzyna W. usłyszała zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka, za co grozi jej pięć lat więzienia. Pod koniec marca śledczy postawili jednak kobiecie kolejne dwa zarzuty. Dotyczą one zawiadomienia organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie i tworzenia fałszywych dowodów. Katarzyna W. opuściła areszt 15 lutego, w dniu pogrzebu swojej córki. Na początku kwietnia trafiła natomiast na oddział psychiatryczny szpitala w Sosnowcu. Stało się to po tym, jak zażyła dużą dawkę leków, próbując prawdopodobnie popełnić samobójstwo. Nieco wcześniej kobieta wywołała zamieszanie nagłym zniknięciem z łódzkiego mieszkania, w którym mieszkała z mężem Bartłomiejem Waśniewskim. Mężczyzna zgłosił na policję jej zaginięcie. Po kilkunastu godzinach poszukiwań okazało się, że Katarzyna W. wróciła do rodzinnego Sosnowca. Policjantom oświadczyła, że wyjechała z Łodzi, bo zdecydowała się odejść od męża. W dniu wyjazdu z Łodzi kobieta miała być przebadana wykrywaczem kłamstw. Jej zniknięcie spotęgowało więc wątpliwości co do jej roli w śmierci półrocznej Magdy. Wątpliwości pojawiały się zresztą już wcześniej. Pod koniec marca prokuratorzy prowadzący śledztwo w tej sprawie poinformowali, że nie można wykluczyć wersji celowego pozbawienia dziewczynki życia. Poza tym, według nich, istnieje prawdopodobieństwo, że w ukryciu zwłok Magdy brały udział osoby trzecie.