Zdaniem dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej w Łodzi mec. Andrzeja Pelca, śmierć prezes Naczelnej Rady Adwokackiej mec. Agackiej-Indeckiej w katastrofie pod Smoleńskiem, to wielka strata, którą będzie trudno zapełnić. - Razem studiowaliśmy, działaliśmy w Kole Naukowym Młodych Prawników, byliśmy na aplikacji. Trudno jest mi powiedzieć, czy kogoś takiego jak ona człowiek bardziej lubił, czy bardziej cenił - powiedział mec. Szymon Byczko. - Była jedną z niewielu osób, które łączyły w sobie niesamowite umiejętności, talent i pracowitość w sensie merytorycznym z pokładami sympatii, serdeczności, takiej cywilnej odwagi, której często ludziom brakuje (...). I nieprawdopodobna pracowitość. Naprawdę jest to strata, którą trudno ocenić - podkreślił. Jak zaznaczył, mec. Agacka-Indecka była prawdziwym obrońcą. Sala sądowa była dla niej tym miejscem, dla którego wykonuje się ten zawód. - Nie dla pisania opinii prawnych, nie dla konsultowania korporacji, tylko taka walka o człowieka, w obronie człowieka na sali sądowej. Do tego widzę ją także jako matkę i żonę. Kiedy niejednokrotnie wracaliśmy z jakichś spotkań, narad, zawsze kontaktowała się z córką, z mężem. Zawsze próbowała, żeby zdążyć odebrać córkę ze szkoły, żeby spędzić czas z rodziną. To po prostu jest niewiarygodne - mówił mec. Byczko. Jego zdaniem, polska palestra straciła jednego z najlepszych, najbardziej pracowitych i twórczych prezesów w swojej historii. - To, że jako jedyny przedstawiciel zawodów zaufania publicznego leciała z prezydentem do Smoleńska, to jest obraz tego, jak zbudowała prestiż adwokatury - powiedział. Dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Łodzi mec. Andrzej Pelc podkreślił, że mec. Agacka-Indecka była osobę bardzo dynamiczną, bardzo prężną, zorganizowaną i bardzo pracowitą. Podchodziła bardzo poważnie do rzeczy, które chciała zrealizować; skupiła wokół siebie duży krąg młodzieży. - Wspominam ją jako osobę bardzo ciepłą, optymistycznie nastawioną do życia i wierzącą w to, że wszystkie przeciwności można przezwyciężyć. Osobę, która zostawiła bardzo poważny ślad w historii adwokatury - zaznaczył. Podkreślił, że w ostatnich latach była jednym z niewielu prezesów NRA, któremu tak naprawdę leżało na sercu dobro adwokatury i który "realizował to w każdym calu, pracując dzień i noc". Podkreślił, że ogromną stratę poniosła nie tylko łódzka palestra, ale także cała Polska adwokatura. - Ponieśliśmy stratę jako Łódź. Natomiast w okresie jej prezesury Naczelna Rada całkiem inaczej zaczęła pracować. Zaczęła pracować bardzo medialnie, otworzyła się na świat. Ona miała świetne kontakty z tuzami naszej polityki, a także zagranicznymi ośrodkami, organizacjami prawniczymi. To jest wielka strata, którą będzie trudno zapełnić - dodał dziekan ORA w Łodzi. Joanna Agacka-Indecka w 1988 r. ukończyła prawo na Uniwersytecie Łódzkim. Potem była pracownikiem naukowym tego uniwersytetu. W latach 1992-93 pracowała w kancelariach adwokackich w USA i Wielkiej Brytanii, Public Defender Office (Biurze Obrońców z Urzędu) oraz Instytucie Prawa Karnego Międzynarodowego. Adwokatem była od 1996 r. W latach 2003-04 ukończyła na Akademii Prawa Europejskiego w Trewirze szkolenie pełnomocnika Międzynarodowego Trybunału Karnego. Uczestniczyła w przygotowywaniu projektu zmian Prawa o adwokaturze przez Zespół NRA oraz w Komisji przygotowującej Nadzwyczajny Zjazd Adwokatury. Od 2003 r. uczestniczyła w pracach parlamentarnych - najpierw jako ekspert, później jako przedstawiciel samorządu. W 2004 r. Krajowy Zjazd Adwokatury wybrał ją na wiceprezesa Naczelnej Rady Adwokackiej, a w 2007 r. na kolejnym zjeździe została prezesem NRA. Agacka-Indecka była wymieniana jako kandydat na sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Osierociła nastoletnią córkę.