Rzecznik Praw Obywatelskich opublikował odpowiedź Komendanta Głównego Policji na swoje pytania dotyczące sprawy śmierci Igora Stachowiaka. Z obszernego dokumentu wynika, że policjantom we Wrocławiu nie zależało na wyjaśnieniu tej sprawy i ukaraniu winnych. Policjant użył tasera wobec Igora Stachowiaka, choć ten był już skuty kajdankami - funkcjonariusz nie miał więc prawa razić go prądem. Było to oczywiste naruszenie przepisów. Wobec policjanta wszczęto postępowanie dyscyplinarne, jednak przedstawił on zwolnienie lekarskie. Komendant policji we Wrocławiu nieoczekiwanie zawiesił postępowanie dyscyplinarne. Gdy postępowanie zostało wznowione po emisji materiału TVN w maju 2017 roku (pokazano w nim nagranie z kamery umieszczonej w paralizatorze), policjant znów poszedł na zwolnienie lekarskie. Postępowanie dyscyplinarne do tej pory nie zostało zakończone. Policja jedynie "wszczęła postępowanie administracyjne zmierzające do zwolnienia policjanta ze służby". Według specjalnego zespołu kontrolnego, powołanego przez Komendanta Głównego Policji po emisji materiału TVN, postępowanie dyscyplinarne zostało zawieszone bezzasadnie (tłumaczono to równoległym postępowaniem prokuratury). Z raportu wynika, że policjant był kryty - jak wykazano, p.o. Komendanta Miejskiego Policji we Wrocławiu od października 2016 r. wiedział, że zawieszenie postępowania dyscyplinarnego nie miało podstaw, a mimo to nic z tym nie zrobił. Ponadto w raporcie wskazano, że wrocławski rzecznik dyscyplinarny w ogóle nie zajął się zachowaniem pozostałych policjantów obecnych podczas interwencji, a także zastosowaniem siły, np. chwytów obezwładniających, wobec mężczyzny przed jego zgonem. Raport potwierdza, że świadków interwencji wobec Igora Stachowiaka na rynku (nagrywali zdarzenie i krzyczeli do policjantów, by nie dusili Stachowiaka) zatrzymano i odebrano im telefony komórkowe. Zarzucono im m.in. "wymuszenie zaniechania prawnej czynności służbowej". Jeden usłyszał zarzuty, drugi dostał mandat. W pracy policjantów, którzy ścigali świadków zatrzymania, nie dopatrzono się żadnych nieprawidłowości. Przypomnijmy, że Igor Stachowiak zmarł w maju 2016 roku na komisariacie we Wrocławiu. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro przekonywał w Sejmie, że zgon był wynikiem zażycia dopalaczy, jednak według biegłych medycyny sądowej, do śmierci przyczyniło się również użycie paralizatora i "ucisk na szyję"; ponadto twarz i ciało mężczyzny nosiły ślady licznych obrażeń. Zobacz informację Rzecznika Praw Obywatelskich