Wtorkowe posiedzenie sądu było niejawne; dziennikarzy wpuszczono na salę tylko na ogłoszenie decyzji, w której sąd odwoławczy podtrzymał postanowienie I instancji i oddalił zażalenie prokuratury. Adam Z. przebywał w areszcie od grudnia 2015 roku. Decyzję o uchyleniu tymczasowego aresztowania podjął 20 lutego Sąd Okręgowy w Poznaniu. W zamian za areszt sąd zastosował wobec mężczyzny dozór policji dwa razy w tygodniu i zakazał mu opuszczania kraju. Zażalenie na decyzję sądu złożyła poznańska prokuratura. Zdaniem prokuratury w tej sprawie "nie zdarzyło się nic takiego, co uzasadniałoby zmianę środków zapobiegawczych na wolnościowe". "Uważamy, że nic nie uległo zmianie jeśli chodzi o ustalony stan faktyczny; wcześniej sąd decydował o areszcie dla Adama Z. dysponując tymi samymi materiałami. Sąd stwierdził, że przesłuchano najbardziej istotnych świadków, ale ci świadkowie powiedzieli przed sądem dokładnie to samo, co w postępowaniu przygotowawczym; nie powiedzieli niczego takiego, co mogłoby radykalnie zmienić przebieg procesu" - tłumaczyła PAP decyzje prokuratury prok. Magdalena Mazur-Prus. Jak dodała, zdaniem prokuratury sąd nie przesłuchał wciąż wszystkich istotnych świadków, zaś Adam Z., przebywając na wolności, może dopuścić się matactwa procesowego. We wtorek argumenty prokuratury rozpatrzył trzyosobowy skład sądu apelacyjnego. Uzasadniając postanowienie utrzymujące w mocy decyzję I instancji sędzia Maciej Świergosz mówił, że w ocenie sądu apelacyjnego zażalenie prokuratora nie zasługiwało na uwzględnienie. Dodał, że "żadne inne względy poza merytorycznymi nie mają i nie mogą mieć w tym zakresie znaczenia". "W szczególności niedopuszczalne jest, żeby organ prowadzący postępowanie kierował się emocjami, a nie faktami i dowodami. Zachowując bezstronność nie może też poddawać się oczekiwaniom stron, czy też ulegać presji opinii publicznej. W niniejszej sprawie warunki te zostały przez sąd okręgowy spełnione w należyty sposób" - zaznaczył. Zabójstwo czy nieudzielenie pomocy? 17 lutego podczas ostatniej rozprawy w procesie Adama Z., sąd uprzedził strony o możliwości zmiany kwalifikacji czynu zarzuconego Adamowi Z.: z zabójstwa z zamiarem ewentualnym na nieudzielenie pomocy - za ten czyn grozi do trzech lat więzienia. Sąd nie zgodził się z argumentami prokuratury, iż sytuacja procesowa oskarżonego nie uległa zmianie. "W toku prowadzonego procesu istnieją obecnie dwie konkurencyjne hipotezy odnośnie możliwego do przypisania mu czynu - rzecz jasna w przypadku ewentualnego skazania - przestępstwa w postaci zbrodni z art. 148 par. 1 kk (zabójstwa - PAP) lub występku z art. 162 par. 1 kk (nieudzielenie pomocy - PAP)". Jak dodał, w obecnej sytuacji ze względu na zakres pozostałych jeszcze do przeprowadzenia materiałów dowodowych, "nie sposób jednoznacznie przesądzić, czy któraś z nich okaże się trafna. Będzie to podlegało ocenie przez sąd, ale dopiero na etapie wyrokowania, po zamknięciu przewodu sądowego". W jego ocenie uprzedzenie przez sąd o możliwości zmiany kwalifikacji czynu wskazuje, że obecnie "to właśnie ta wersja (nieudzielenia pomocy - PAP) stała się co najmniej równie prawdopodobna, jak ta zawarta w akcie oskarżenia". Obrońca Adama Z. adw. Ireneusz Adamczak powiedział we wtorek dziennikarzom, że w uzasadnieniu sądu "widać było ogromną wiedzę i doświadczenie w sposobie procedowania". "Od początku twierdziłem i stanowisko moje od początku jest niezmienne, że nie było podstaw do tego, by stosować wobec Adama tymczasowe aresztowanie - środek niezwykle dolegliwy i surowy" - dodał. Podtrzymał, że będzie się starał o uniewinnienie mężczyzny. Adamczak powiedział także mediom, że Adam Z. od czasu kiedy opuścił areszt prowadzi normalne życie, przebywa u rodziny, a obrońca wie, co robi jego klient. Kolejna rozprawa jeszcze w marcu Proces Adama Z. rozpoczął się w styczniu. Prokuratura zarzuciła mężczyźnie, że 23 listopada 2015 r., przewidując możliwość pozbawienia życia Ewy Tylman, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną - do wody. Według biegłych, w chwili popełnienia przestępstwa mężczyzna był poczytalny. Za taki czyn Adamowi Z. grozi kara więzienia do 25 lat lub nawet dożywocie. Adam Z. nie przyznaje się do zarzucanego mu czynu. Odmówił składania wyjaśnień przed sądem i odpowiadał wyłącznie na pytania obrony. W trakcie procesu nie podtrzymał też wcześniejszych wyjaśnień przytoczonych przez sąd, w części dotyczącej tego, co się działo po wyjściu z klubu. Twierdzi, że nie pamięta okoliczności, w jakich miała zginąć Ewa Tylman, a do niekorzystnych dla niego wyjaśnień zmuszali go policjanci. Śledztwo ws. rzekomego przekroczenia uprawnień przez poznańskich policjantów, prowadzone najpierw przez prokuraturę we Wschowie (lubuskie), następnie w Zielonej Górze - zostało umorzone pod koniec lutego. Kolejna rozprawa, podczas której Adam Z. będzie odpowiadał już z wolnej stopy, odbędzie się 21 marca. Anna Jowsa