- Gdyby istniejące przepisy były przestrzegane, a praca wykonywana zgodnie z zakresem obowiązków i z empatią, wielu sytuacjom, jeśli nie wszystkim, można było zapobiec - powiedział RPD, przedstawiając dziennikarzom informację z kontroli sprawy dotyczącej rodziny Z. z Hipolitowa, gdzie prowadzone jest śledztwo wobec matki podejrzanej o zabójstwo swoich nowo narodzonych dzieci. Zdaniem RPD sąd rodzinny nie dopełnił obowiązków, rozpatrując decyzję o przekazaniu dzieci rodzinie zastępczej, a kuratorzy nie współpracowali właściwie z policją, lekarzami i szkołą, od których dochodziły sygnały, że w domu jest zimno i brudno, dzieci często chorują i są niedożywione. Dodał, że nadzór nad sprawą sprawowali głównie kuratorzy społeczni, a nie zawodowi. Sąd nie dopełnił obowiązków - W mojej ocenie sąd, prowadząc sprawę, nie dopełnił obowiązku wszechstronnego ustalenia sytuacji opiekuńczej dzieci. Z analizowanych dokumentów wynika, że nie zbadano postawy i świadomości rodzicielskiej matki, nie zasięgnięto opinii szkoły, nie ustalono sytuacji zdrowotnej dzieci, nie przesłuchano funkcjonariuszy policji - wyliczał Michalak. - Pojawiające się od 2004 roku informacje od policji i kuratora, że panuje brud, bałagan, pomieszczenie jest zadymione i zimne, chory syn leży pod brudną, podartą kołdrą, powinny były zobligować sąd do właściwych działań - powiedział Michalak. Zaznaczył, że nie były to pierwsze negatywne sygnały docierające do sądu - w 2003 r. jedno z dzieci było dwukrotnie hospitalizowane w pierwszym roku życia, inne, w tym wcześniaki, nie były poddawane należytej opiece lekarskiej mimo zaleceń i skierowań od lekarzy. Dzieci miały niedobory masy ciała, wady serca, w szkole zdarzały się omdlenia z głodu. "Być może udałoby się uratować ostatnie dziecko" Jak powiedział Michalak, mimo negatywnych opinii o wykonywaniu przez matkę władzy rodzicielskiej i wniosków kuratora społecznego z 2009 r. o umieszczenie dzieci w rodzinie zastępczej sąd rejonowy w Łomży w 2010 r. poprzestał na przesłuchaniu matki i stwierdził, że nie ma potrzeby "zmiany decyzji opiekuńczych wobec dzieci". W ocenie RPD sąd nie podjął działań w celu wyjaśnienia sytuacji dzieci, "niemal przez pierwsze dwa lata sędzia nie nadzorował sprawy". Kuratorom rzecznik wytknął zbyt rzadkie wizyty w domu nadzorowanej, brak pomocy dla dzieci, także terapeutycznej po śmierci ojca. W maju 2012 r. pracownik socjalny zauważył, że matka jest w ciąży, choć temu zaprzecza, i poinformował o tym kuratora zawodowego. Osoby te nie powiadomiły organów ścigania, a być może udałoby się uratować ostatnie dziecko - powiedział Michalak. Dodał, że o swoich ustaleniach poinformował władze samorządowe i wojewódzkie kontrolujące podległe im instytucje, "informacje zostaną przekazane także właściwym resortom jak też prokuratorowi". - Zwrócę się także do ministra sprawiedliwości z prośbą o przeprowadzenie lustracji w sądach rodzinnych w zakresie wszczynania z urzędu postępowań dotyczących zmiany orzeczeń opiekuńczych w uzasadnionych przypadkach - zapowiedział. Pięcioro dzieci nie żyje Mieszkanka podlaskiego Hipolitowa jest podejrzana o zabójstwo pięciorga swoich nowo narodzonych dzieci. Szczątki czworga odnaleziono na posesji kobiety. Ciała piątego nie odnaleziono. Według śledczych w latach 1998-2012 kobieta urodziła ośmioro dzieci, dwoje z nich żyje, są w rodzinie zastępczej. Wiadomo, że z pozostałych sześciorga pięcioro nie żyje. Jedno śledztwo dotyczy podejrzanej kobiety, drugie - wszczęte z zawiadomienia RPD - nadzoru różnych instytucji opiekuńczych nad rodziną z Hipolitowa, i tego, że mimo kolejnych ciąż kobiety z jej konkubentem w domu nie przybywało dzieci. Dopiero w czerwcu 2012 r. pracownik socjalny zawiadomił policję o podejrzeniu przestępstwa. Po kilku miesiącach kobieta została zatrzymana i aresztowana. Po wydarzeniach w Hipolitowie minister sprawiedliwości Jarosław Gowin zarządził kontrolę wydziału rodzinnego i nieletnich łomżyńskiego sądu rejonowego. Przedstawiciele wojewody podlaskiego badali natomiast dokumentację opieki nad rodziną z Hipolitowa prowadzoną przez gminny ośrodek pomocy społecznej w Stawiskach. W polskich rodzinach dzieje się bardzo źle