O wynikach kontroli przeprowadzonej w puckiej prokuraturze poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk. Dopuszczono się uchybień i zaniedbań - Przeprowadzona analiza akt wykazała, że w sprawie tej dopuszczono się uchybień i zaniedbań. W szczególności stwierdzono brak właściwej reakcji na wpływające do sprawy informacje - poinformowała rzeczniczka. Jak dodała, informacje, na które śledczy mieli "niewłaściwie zareagować", pojawiły się w śledztwie już po śmierci pierwszego dziecka. 32-letnia Anna C. i 39-letni Wiesław C. z Pucka, jako rodzina zastępcza, od stycznia opiekowali się pięciorgiem rodzeństwa. 3 lipca doszło do śmierci 3-letniego chłopca, a 12 września zmarła jego 5-letnia siostra. W obu przypadkach rodzice zastępczy utrzymywali, że stało się to w następstwie wypadku. W tym tygodniu śledczy ustalili ostatecznie, że rodzeństwo zmarło wskutek przemocy ze strony małżonków. Rodzice zastępczy usłyszeli zarzuty, przyznali się do winy, złożyli wyjaśnienia, a w środę zostali aresztowani na trzy miesiące. Popełniono szereg błędów Wawryniuk poinformowała, że prokuratura w Pucku będzie nadal prowadziła postępowanie w sprawie śmierci dzieci. Gdańska prokuratura okręgowa wystąpiła jednak o zmianę prowadzącego je śledczego. Rzeczniczka przypomniała też, że prokuratura okręgowa objęła nadzorem puckie śledztwo. Wawryniuk dodała, że postępowanie wyjaśniające dotyczące puckiego śledztwa prowadzić będzie wizytator z prokuratury okręgowej. Jeśli dopatrzy się on nieprawidłowości, przekaże sprawę rzecznikowi dyscyplinarnemu działającemu przy Prokuraturze Apelacyjnej w Gdańsku. Ten z kolei - po przeprowadzeniu własnego postępowania wyjaśniającego - może zdecydować o złożeniu wniosku o przeprowadzenie postępowania dyscyplinarnego, którego skutkiem mogą być z kolei kary dla prokuratorów - od nagany po wydalenie ze służby. Jak podała rzeczniczka prasowa Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku Barbara Sworobowicz, szczegółowa informacja dotycząca puckiego śledztwa została w czwartek przesłana do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, który zwrócił się z taką prośbą. To nie były nieszczęśliwe wypadki W styczniu do małżeństwa C. - mającego dwójkę swoich dzieci w wieku 2 i 9 lat - trafiła piątka rodzeństwa w wieku od roku do 6 lat. Gdy powierzony rodzinie 3-latek zmarł, opiekunowie wyjaśnili, że doszło do nieszczęśliwego wypadku - dziecko miało spaść ze schodów. 12 września zmarła 5-letnia siostra chłopca, także tym razem rodzice zastępczy twierdzili, że doszło do wypadku podczas kąpieli w brodziku: dziewczynka miała poślizgnąć się, upaść i uderzyć, a następnie zachłysnąć wodą. W poniedziałek - po otrzymaniu wyników sekcji zwłok dziewczynki, w których jednoznacznie jako przyczynę śmierci wskazano pobicie, śledczy zdecydowali o zatrzymaniu małżeństwa C, a we wtorek przedstawili mu zarzuty. Kobiecie zarzucono udział w śmiertelnym pobiciu 3-latka oraz zabójstwo "z zamiarem ewentualnym" 5-latki; grozi jej nawet kara dożywocia. Mężczyźnie przedstawiono zarzut udziału w pobiciu 3-latka ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi mu do 10 lat więzienia. Małżeństwo usłyszało też zarzut znęcania się nad dziećmi. Dlaczego matki nie chcą swoich dzieci? Weź udział w dyskusji! INTERIA360: Zabić dziecko, to takie łatwe... INTERIA360: To "tylko" niekompetentni i gnuśni urzędnicy...