Dzieci trafiły do Anny i Wiesława C. w styczniu 2012 r. Najpierw w lipcu zmarł 3-letni Kacper, następnie we wrześniu jego 5-letnia siostra Klaudia. Za spowodowanie śmierci dzieci skazana została na 25 lat więzienia matka zastępcza - Anna C., a jej mąż Wiesław C. - na cztery lata za znęcanie się nad rodzeństwem. Początkowo - po śmierci chłopca - śledczy dawali wiarę wersji opiekunów, że doszło do nieszczęśliwego upadku ze schodów. Kiedy wyszło na jaw, że dzieci zmarły, ponieważ opiekunowie znęcali się nad nimi, rozpoczęło się postępowanie dyscyplinarne dot. śledztwa ws. śmierci Kacpra. Prowadzono je m.in. wobec zastępcy prokuratora rejonowego w Pucku. Sprawa ta trafiła do Sądu Dyscyplinarnego przy Prokuraturze Generalnej. W lutym 2013 r. sąd uniewinnił go, uznając, że stawiane mu zarzuty dotyczące rażących zaniedbań w śledztwie były bezpodstawne. Wyrok ten utrzymał sąd odwoławczy. Od 2013 r. jest też w toku druga sprawa dotycząca b. asesora prokuratury, który nadzorował postępowanie dotyczące śmierci 3-letniego Kacpra. We wrześniu 2013 r. Sąd Dyscyplinarny przy Prokuraturze Generalnej uznał b. asesora za winnego i wymierzył mu karę dyscyplinarną w formie nagany. Od tego orzeczenia wniesiono odwołanie, wskazując m.in. na błędy w ustaleniach faktycznych. W marcu 2014 r. sprawę przekazano do ponownego rozpatrzenia. Ostatnie orzeczenie zapadło przed tym samym sądem 13 grudnia 2018 r. i uniewinniało b. asesora ze wszystkim zarzutów. Odwołanie wniósł zastępca rzecznika dyscyplinarnego Prokuratora Generalnego dla gdańskiego okręgu regionalnego. "Nie podjął działań zmierzających do zapewnienia bezpieczeństwa dzieciom" W poniedziałek Sąd Najwyższy uznał b. asesora za winnego zaniedbań przy nadzorowaniu śledztwa ws. śmierci 3-letniego Kacpra. Jak uzasadniano, nie podjął on działań zmierzających do zapewnienia bezpieczeństwa dzieciom w rodzinie C. Odnosząc się do orzeczenia sądu I instancji, sędzia sprawozdawca Jan Majchrowski podkreślił, że dokonał on "bardzo dokładnego przedstawienia zebranego materiału dowodowego". Izba Dyscyplinarna SN za wadliwe uznała jednak założenie, iż zachowanie obwinionego nie wypełniało znamion przewinienia dyscyplinarnego. Zdaniem SN sąd I instancji w sposób bezkrytyczny interpretował wszystkie okoliczności niekorzystne dla obwinionego na jego korzyść. W ustnych motywach wyroku podkreślono też, że z sytuacji w Pucku wychodzi obraz nieprawidłowości wielu podmiotów, którego częścią jest b. asesor. "Nie chodzi o same działania z samego dnia zdarzenia, ale działania, które mogły być podjęte sukcesywne w następnych dniach, kiedy te sygnały o przemocy w tej rodzinie docierały" - tłumaczył sędzia Majchrowski, podkreślając, że b. asesor mógł o sprawie poinformować sąd rodzinny oraz podjąć decyzję o przesłuchaniu dzieci. "Duża dolegliwość" Sąd uznał jednocześnie, że adekwatna w tej sprawie jest najłagodniejsza kara, czyli upomnienie. "Sam fakt, że b. asesor pozostawał w stanie obwinienia przez wiele, wiele lat nie jest oczywiście żadną karą, ale obiektywnie rzecz ujmując, było to dla niego dużą dolegliwością, co zresztą słusznie podnosiła tutaj obrona" - uznała Izba Dyscyplinarna SN. W czasie rozpoznania sprawy dwa tygodnie temu obrona wskazywała, że nie sposób przypisać b. asesorowi winy, jako że zrobił wszystko, co mógł, biorąc pod uwagę okoliczności sprawy. Przekonywano też, że odwołanie od orzeczenia uniewinniającego dąży do ukarania "najsłabszego ogniwa", którym w tej sprawie jest właśnie b. asesor. "Do dnia dzisiejszego człowiek jest poza zawodem, dlatego że ciąży na nim ta jedna, jedyna sprawa (...) Uniewinniony jest pan prokurator, który wydawał mu zalecenia, uniewinniony jest człowiek, który doradzał mu, a który był człowiekiem o wiele bardziej doświadczonym" - wyliczał jeden z trzech obrońców prok. Stanisław Wieśniakowski. Wyrok nie jest ostateczny - obrońcy mogą się od niego odwołać ponownie do Izby Dyscyplinarnej SN w innym składzie.