3 lipca w mieszkającej w Pucku rodzinie zastępczej opiekującej się piątką powierzonych i dwójką własnych dzieci doszło do śmierci 3-letniego chłopca. 12 września w tej samej rodzinie zmarła 5-letnia dziewczynka. Rodzice zastępczy - 32-letnia Anna Cz. oraz 36-letni Wiesław Cz. utrzymywali, że były to wypadki. Jednak prokuratura ustaliła, że dzieci zmarły wskutek przemocy. U rodziny byli, ale nic nie zauważyli... Rodzina zastępcza prowadzona przez państwo Cz. pozostawała pod opieką Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku. Kontrolę w Centrum zapowiedziało już ministerstwo pracy i polityki społecznej. Jak poinformowała dyrektor tej instytucji Beata Kryszak, rodzina Cz. przeszła w 2010 roku odpowiednie szkolenie i spełniała wszelkie wymogi, a piątka dzieci (rodzeństwo) została powierzona jej opiece w styczniu tego roku i były to pierwsze dzieci, które trafiły do tej rodziny. - Z naszej strony wszystkie działania były prawidłowe - powiedziała Krzyszak. Dodała, że tuż po śmierci pierwszego dziecka rodzina została objęta pomocą psychologiczną. - Był psycholog nasz z PCPR, był psycholog z poradni, który zajął się dziećmi. Ta pomoc była kontynuowana cały czas do momentu drugiego wypadku - powiedziała Kryszak, dodając, że w pierwszym tygodniu po śmierci pierwszego dziecka psycholog bywał w rodzinie "niemal codziennie", a potem - średnio raz na tydzień. Jak powiedziała Kryszak, pracownicy Centrum nie zauważyli nic nieprawidłowego w rodzinie zastępczej prowadzonej przez małżeństwo Cz. - Z opinii psychologów wynikało, że sytuacja jest naturalna, jak po wypadku. Nie mieliśmy sygnałów, że chodzi o jakieś inne działania niż zwykły wypadek - powiedziała dyrektor. Dlaczego matki nie chcą swoich dzieci? Podyskutuj! Wyjaśniła, że od stycznia rodzinę Cz. odwiedzał też koordynator rodzinnej opieki zastępczej. - To były wizyty przynajmniej raz w tygodniu i w niezapowiedzianych porach - powiedziała, dodając, że koordynator także nie zauważył nic niepokojącego. Żadnych zastrzeżeń nie zawierała także opinia ze szkoły, do której chodziło dziecko naturalne państwa Cz. i jedno z powierzonych dzieci. Dziećmi zajęła się ich rodzina Kryszak wyjaśniała też, że po 12 września, kiedy to doszło do śmierci drugiego dziecka natychmiast została podjęta decyzja o przeniesieniu pozostałej trójki dzieci do innej rodziny zastępczej. Dyrektor dodała, że ta decyzja była też "poparta wnioskiem z prokuratury i postanowieniem sądu". Wyjaśniła, że naturalnymi dziećmi Cz., po zatrzymaniu małżeństwa, zajęła się rodzina. 5-letnia dziewczynka i jej 3-letni brat zostali umieszczeni w rodzinie Cz. w styczniu. 3 lipca 3-latek zmarł. Według opiekunów dziecko miało spaść ze schodów. 12 września zmarła 5-latka - także tym razem rodzice zastępczy stwierdzili, że doszło do wypadku podczas kąpieli w brodziku: dziewczynka miała poślizgnąć się, upaść i uderzyć, a następnie zachłysnąć wodą. Sprawę bada prokuratura Obiema sprawami zajmowała się Prokuratura Rejonowa w Pucku. W poniedziałek śledczy zdecydowali o zatrzymaniu obydwojga rodziców, a we wtorek przedstawili im zarzuty. Kobiecie zarzucono udział w śmiertelnym pobiciu 3-latka oraz zabójstwo "z zamiarem ewentualnym" 5-latki; grozi jej nawet kara dożywocia. Mężczyźnie przedstawiono zarzut udziału w pobiciu 3-latka ze skutkiem śmiertelnym, grozi mu do 10 lat więzienia. Małżeństwo usłyszało też zarzut znęcania się nad dziećmi. W trakcie przesłuchania obydwoje przyznali się do winy. Prokuratura wystąpiła do sądu o tymczasowe aresztowanie małżeństwa Cz. Decyzja w tej sprawie zapadnie w środę. Rzecznik zapowiedział kontrolę Rzecznik praw dziecka Marek Michalak zapowiedział we wtorek, że zbada okoliczności śmierci dzieci. Przedstawiciele rzecznika mają skontrolować instytucje odpowiedzialne za nadzorowanie pracy rodziny zastępczej, a także czynności podejmowane przez organy ścigania i wymiar sprawiedliwości. Chcą też sprawdzić, jak zostało zabezpieczone dobro pozostałych dzieci umieszczonych w rodzinie zastępczej. INTERIA360: To "tylko" niekompetentni i gnuśni urzędnicy...