- Około godziny 14 na nieczynnym przejeździe kolejowym w miejscowości Reptowo, doszło do wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Mężczyzna został potrącony przez pociąg. Policjanci prowadzili czynności na miejscu zdarzenia pod nadzorem prokuratora - informowała w sobotę w rozmowie z portalem igryfino.pl rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Stargardzie Dorota Biernikowicz. Jak się okazało, zmarły mężczyzna to 57-letni ksiądz Piotr, co potwierdziła Inspektoria Towarzystwa Salezjańskiego św. Wojciecha w Pile. Katolicka prowincja poprosiła w mediach społecznościowych o modlitwę w intencji duchownego. Nieobyczajne zachowanie księdza. Ujawniono jego dane W sobotę media społecznościowe obiegła wiadomość, że duchowny nieobyczajnie zachowywał się na tamtejszej plaży. Oburzeni plażowicze błyskawicznie poinformowali służby - policja w rozmowie z lokalnymi mediami potwierdziła, że 57-latkowi wręczono mandat, gdyż "dopuścił się nieobyczajnego zachowania, o którym mówi artykuł 140 Kodeksu wykroczeń". Sprawę w mediach społecznościowych nagłośniła radna Dominika Jackowski. Ujawniła szczegółowe miejsce pracy duchownego oraz dane umożliwiające jego identyfikację. Działaczka KO - cytując plażowiczów - twierdziła, że duchowny zachowywał się nieobyczajnie w pobliżu dzieci. Doniesień tych nie potwierdzają funkcjonariusze. Komentarz w sprawie zamieściła Inspektoria Towarzystwa Salezjańskiego. "W związku z wydarzeniami, o których poinformowano na portalu społecznościowym Facebook, dotyczącymi naszego współbrata ks. Piotra Z. informujemy, iż sprawa została zgłoszona policji i przekazana kompetentnym organom. Przełożony Inspektorii św. Wojciecha z siedzibą w Pile został o sprawie poinformowany i trwa proces wyjaśniający" - można było przeczytać we wpisie w sobotę. Oburzenie po wpisie radnej. Ta się tłumaczy Po tragicznym zdarzeniu na przejeździe część mediów i internautów oskarżyła radną Jackowski o przyczynienie się do śmierci ukaranego duchownego. W niedzielę działaczka wydała oświadczenie, w którym zapewniała, że "kierowała się wyłącznie dobrem dzieci", które miał uczyć zmarły ksiądz. "Z przyczyn mi nieznanych policja poinformowała, że na miejscu nie było dzieci. Jestem w stałym kontakcie z matką, autorką postu, która podtrzymuje, że przy całym zajściu obecna była jej córka. Złapanie sprawcy na gorącym uczynku przez matkę, potwierdzenie zdarzenia przez policję, przyjęcie mandatu przez sprawcę, a tym samym przyznanie się do winy oraz działania kurii oznaczały, że sprawy nie da się zamieść po cichu pod dywan. Być może to było przyczyną decyzji jaką podjął sprawca" - stwierdziła. Choć post ujawniający dane księdza zniknął z Facebooka, to Jackowski przekazała, że usunięto go po zgłoszeniach użytkowników. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!