- W stosunku do obojga podejrzanych - Beaty Ch. i Jarosława R., sąd uznał, że zachodzi tak zwana obawa matactwa procesowego, czyli, że pozostając na wolności będą w bezprawny sposób utrudniali postępowanie karne. Dodatkowo w stosunku do Beaty Ch. sąd uzasadnił rozstrzygnięcie tym, iż zarzucony jej czyn zagrożony jest wysoką karą, która przekracza 8 lat więzienia. To zagrożenie może ją skłaniać, by w bezprawny sposób utrudniała postępowanie - powiedział prezes. Grążawski dodał, że stosując areszt sąd wziął również pod uwagę duże prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanego czynu. - Oczywiście, wina w tej chwili nie została przesądzona, bo to wymaga przeprowadzenia postępowania w sprawie - podkreślił. Oskarżeni ukrywali się przed policją Prokuratura zarzuca domniemanej matce dziecka 40-letniej Beacie Ch. zabójstwo, za co grozi kara od 8 do 25 lat więzienia lub dożywocie. Przesłuchiwana w niedzielę kobieta nie przyznała się do winy. Jej 41-letni konkubent Jarosław R. usłyszał zarzut nieudzielenia pomocy dziecku, które znajdowało się w położeniu zagrażającym życiu, w połączeniu z nieumyślnym doprowadzeniem do śmierci. Grozi za to kara do 5 lat więzienia. Podejrzany przyznał się do winy. Prokuratura wystąpiła o areszt dla obojga zatrzymanych w obawie przed ich mataczeniem w sprawie. Zdaniem śledczych oboje przez ponad dwa lata ukrywali się przed organami ścigania i starali się zacierać ślady zbrodni. Rozbieżności w zeznaniach Rodzice "chłopca z Cieszyna" złożyli obszerne wyjaśnienia - wiadomo, że istnieją w nich rozbieżności. Śledczy będą je weryfikowali. Prokuratura nie wyklucza w przyszłości konfrontacji oskarżonych. Małgorzata Borkowska powiedziała w poniedziałek, że w tej sprawie przesłuchana została dorosła córka podejrzanej. Media informowały, że podejrzana mogła pokazywać policjantom i służbom pomocy społecznej dziecko córki jako własne, by zmylić policjantów i odsunąć od siebie podejrzenia. - Była przesłuchana w charakterze świadka na policji w Będzinie. Wszystkie okoliczności, o których donoszą media, będą weryfikowane - dodała. "Postępowanie jest bardzo trudne" W sprawie będą badane różne wątki. Śledczy przyjrzą się między innymi działaniom policji, której funkcjonariusze odwiedzali wszystkie rodziny w województwie śląskim z dziećmi płci męskiej w podobnym wieku co Szymek. Rodziny z Będzina nie powiązano wówczas z dzieckiem. Przyjrzą się także będzińskiemu ośrodkowi pomocy społecznej, który - już po śmierci dziecka - miał kontakt z zatrzymanymi. - Wszystkie te wątki będą drobiazgowo wyjaśniane. Postępowanie jest bardzo trudne. Myślę, że sprostamy temu, ale musimy mieć trochę czasu - powiedziała Borkowska. Wpadli przez anonimowy telefon Podejrzani byli od kilku dni poszukiwani. W sobotę późnym wieczorem wrócili do swojego mieszkania w Będzinie. Wówczas sąsiedzi poinformowali policję. Oboje zostali zatrzymani. Zdaniem przedstawicieli będzińskiego magistratu to zupełnie przeciętna rodzina, która dotychczas nie zdradzała niczego niepokojącego. - Według wywiadów środowiskowych, rodzina nie budziła zastrzeżeń. Dzieci były zadbane, czyste i zdrowe, a mieszkanie schludne i dobrze wyposażone. Rodzina nie była objęta nadzorem kuratorskim - powiedziała rzeczniczka Urzędu Miasta w Będzinie Agnieszka Siemińska. Według niej, przełomem w tej sprawie był anonimowy telefon do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Osoba przedstawiająca się jako sąsiadka niedawno poinformowała, że w mieszkającej obok rodzinie od dłuższego czasu nie widziała jednego z dzieci - Szymona. Ciało chłopca znaleziono w stawie Zwłoki dziecka zauważyli 19 marca 2010 roku w stawie na obrzeżach Cieszyna dwaj przechodzący w pobliżu chłopcy - jak wykazała sekcja zwłok, ciało leżało tam kilka dni, a przyczyną śmierci był uraz jamy brzusznej. Chłopiec został pochowany w Cieszynie. Pod koniec kwietnia tego roku bielska Prokuratura Okręgowa umorzyła śledztwo w sprawie śmierci chłopca o nieznanej tożsamości. Nie wykryto sprawców przestępstwa - obecnie śledztwo zostało automatycznie wznowione.