Adam M. i Robert K. byli podejrzani o drobne kradzieże. Na proces mieli czekać w areszcie. Ponieważ w celi jest kilku oskarżonych, mężczyźni natychmiast podporządkowali sobie kolegów. Sprawa prawdopodobnie nigdy by się nie wydała gdyby nie przypadek. Pracownik aresztu pewnego razu otworzył drzwi do celi a tam mężczyzna przebrany za kobietę robił striptiz. Wyznał, że zmusili go do tego koledzy. Prześladowani mówili też, że ich oprawcy kazali im np. przebierać się za anioły. Jeden ze współosadzonych zeznał też, że był wykorzystywany seksualnie. Po pewnym czasie wycofał jednak swoje słowa. Adam M. i Robert K. odpowiadali więc tylko za znęcanie się. Sprawa, ze względu na swoją delikatność, toczyła się za zamkniętymi drzwiami. Wyrok nie jest prawomocny.