W związku z ostatnimi wypowiedziami prezydenta Putina, dotyczącymi genezy wybuchu II wojny światowej, w piątek ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew został wezwany pilnie do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz oceniał, że "ostatnie twierdzenia najwyższych przedstawicieli władz rosyjskich pokazują, że do rosyjskiej wyobraźni historycznej świadomie i agresywnie próbuje wprowadzać się stalinowską narrację dziejową". "Gotowi jesteśmy tłumaczyć rosyjskim dyplomatom prawdę historyczną tak długo, jak będzie trzeba" - dodawał. O reakcję polskich władz na słowa Putina rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy był pytany w Polsat News. "Prezydentowi Putinowi właśnie na tym zależy, aby polski rząd odnosił się na najwyższym poziomie do tych aroganckich, nieprawdziwych i banalnych stwierdzeń, które padają w rosyjskiej polityce bardzo często. Dlatego ta odpowiedź, którą przygotowaliśmy, reakcja MSZ, była dla nas absolutnie wystarczająca i nie będziemy tego konfliktu podnosili" - odpowiedział Spychalski. "Nie będziemy prowadzili polityki zagranicznej, która będzie bazowała na tym, czego Rosja oczekuje" - dodał Spychalski dopytywany o ewentualną reakcję prezydenta Dudy i zwołanie w tej sprawie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Grabiec: Widoczna klęska polskiej polityki zagranicznej O możliwości zwołania RBN mówił Marek Sawicki (PSL). "Mamy sytuację, że od lat nie obraduje RBN. Dziś, wobec takiego wrogiego aktu ze strony Putina, prezydent mógłby w nowej kadencji Sejmu zebrać RBN. Pomiędzy jedną a drugą wypowiedzią Putina już powinna się pojawić jasna informacja i rekreacja polskiego rządu, MSZ i prezydenta. I w Kancelarii Prezydenta i w rządzie długo zastanawiano się, jak do tej sprawy się odnieść" - dodał. "Nie mamy polityki wschodniej, nie mamy jasnego stosunku do Rosji i żadnych elementów budujących potencjalną współpracę, idziemy bez przerwy na konflikt. (...) Wydaje mi się, że poseł Sawicki ma rację, można byłoby w tej sprawie porozmawiać, bo to jest sprawa wszystkich Polek i Polaków, opozycji i rządzących, w sprawie polityki wschodniej, w sprawie tego, co będzie działo się dalej, bo nie przypuszczam, żeby to była tylko i wyłącznie prowokacja" - przyznał wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty (Lewica). Jan Grabiec (KO) ocenił, że reakcja rządu na słowa Putina jest spóźniona. "Nie wiem, co się dzieje z polską dyplomacją. Nie wiem, co się dzieje w Kancelarii Prezydenta, gdzie jest prezydent. Oczekiwałbym, żeby w takiej sytuacji, niezależnie od tego, czy jest weekend, czy zbliżają się święta, żeby służby państwa pracowały. Tym bardziej, że sprawa jest symboliczna i ważna, po tygodniu komentarze się rozlewają, a reakcja przychodzi bardzo późno. (...) Nie mam wpływu na Putina, ale mam wpływ na polski rząd i oczekuję od niego profesjonalizmu. Nie ma ani profesjonalizmu ani budowania pozycji międzynarodowej Polski" - ocenił Grabiec. Sytuację na Twitterze skomentował również Radosław Sikorski: "Niestety, jak widać, to jest widoczna klęska polskiej polityki zagranicznej. Polska w tej chwili nie ma żadnych poważnych sojuszników na świecie. (...) Polska tak jak przed wojną prowadzi ten sam typ neosanacyjnej polityki wielu wrogów, nie ma tak naprawdę żadnych długofalowych, poważnych sojuszy i tak to się musi skończyć, niestety. To jest skutek, a nie kryzys" - powiedział Jacek Wilk (Konfederacja). Horała pyta: W co gra Konfederacja? Marcin Horała (PiS), odnosząc się do tych słów zaznaczył, że zastanawia się "w co gra Konfederacja przede wszystkim". "Przy tej okazji, kiedy Polska jest atakowana na arenie międzynarodowej i przez Rosję jeszcze, to chociaż w tym momencie oczekiwałbym, by nie wykorzystywać tej sytuacji jako 520. okazji do atakowania rządu i liczyłbym, żeby przynajmniej w takiej sprawie rząd polski mógłby liczyć, jak nie na wsparcie, to na neutralność i milczenie opozycji" - powiedział. "Jeśli uważacie, że moment, kiedy Polskę atakuje Putin, to jest dobry moment, żeby się przyłączyć do tego ataku i też atakować rząd z drugiej strony, to serdecznie gratuluję" - mówił Horała. Jak dodał Polska na słowa Putina musi odpowiedzieć "w sposób zdecydowany, stanowczy, ale też spokojny i taka jest odpowiedź rządu polskiego". W ubiegłym tygodniu prezydent Rosji Władimir Putin skrytykował wrześniową rezolucję Parlamentu Europejskiego dotyczącą wybuchu II wojny światowej. Putin wyraził m.in. ocenę, że przyczyną II wojny światowej był nie pakt Ribbentrop-Mołotow, a pakt monachijski z 1938 roku. Podkreślił przy tym wykorzystanie przez Polskę układu z Monachium do realizacji roszczeń terytorialnych dotyczących Zaolzia. Przekonywał też m.in., że we wrześniu 1939 roku Armia Czerwona w Brześciu nie walczyła z Polakami i w tym kontekście "niczego Polsce Związek Radziecki w istocie nie odbierał". Putin sformułował też zarzuty wobec przedwojennego polskiego ambasadora w Niemczech Józefa Lipskiego, który - według rosyjskiego prezydenta - miał obiecywać postawienie w Warszawie pomnika Hitlerowi, jeśli wysłałby on polskich Żydów na zagładę do Afryki. "Łajdak, antysemicka świnia, inaczej powiedzieć się nie da. W pełni solidaryzował się on (Lipski) z Hitlerem w jego antysemickim nastawieniu i, co więcej, obiecywał wystawić mu w Warszawie pomnik za niegodziwości wobec narodu żydowskiego" - mówił w ubiegłym tygodniu Putin, uczestnicząc w posiedzeniu kolegium kierowniczego resortu obrony Rosji.