Komorowski 24 lipca zeznawał w tajnym śledztwie przeciwko pułkownikowi byłych WSW i WSI Aleksandrowi L. i dziennikarzowi Wojciechowi S., podejrzanym m.in. o płatną protekcję polegającą na powoływaniu się na wpływy w komisji weryfikacyjnej ds. WSI, która przygotowywała aneks do raportu. Protesty zasiadających w komisji posłów PiS wzbudziło nieprzybycie samego Komorowskiego, którego - jak utrzymują - "zaprosili", twierdząc, że jeśli jest "czysty", to nie powinien mieć nic do ukrycia. - Dzisiejsze posiedzenie utwierdza mnie w przekonaniu, że należy podpisać się pod wnioskiem o odwołanie marszałka - mówiła we wtorek po godz. 13.00 wiceszefowa komisji Beata Kempa (PiS). Po godzinie 15 PiS taki wniosek złożyło. Marszałek Sejmu przesłuchany jako świadek poinformował prokuratora, że w listopadzie zeszłego roku płk L. mówił mu o swych możliwościach zdobycia aneksu raportu w całości lub w części dotyczącej jego osoby. Po kolejnym spotkaniu z L. i z innym oficerem b. WSI (który z kolei mówił, że ma "dowody na korupcyjną działalność" komisji), Komorowski powiedział o sprawie ówczesnemu ministrowi ds. służb specjalnych Pawłowi Grasiowi oraz szefowi Służby Kontrwywiadu Wojskowego Grzegorzowi Reszce i szefowi ABW Krzysztofowi Bondarykowi. Na początku września tego roku prawicowe portale internetowe ujawniły protokół zeznań Komorowskiego. Wówczas posłowie PiS uznali, że marszałek nie dopełnił ciążącego na nim prawnego obowiązku powiadomienia organów ścigania o przestępstwie. W zeszłym tygodniu szef klubu PiS Przemysław Gosiewski skierował do prokuratury doniesienie przeciwko Komorowskiemu. Posłowie PiS z komisji sprawiedliwości zaprosili natomiast marszałka na posiedzenie, na którym prokurator Staszak przedstawiał informacje o sprawie. Komorowski nie przyszedł na komisję - nie ma takiego obowiązku. Staszak poinformował, że w sprawie "wycieku" protokołu zeznań marszałka, Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi śledztwo. Ta sama prokuratura bada w postępowaniu sprawdzającym zawiadomienie Gosiewskiego. "Zgodnie z kodeksem, w terminie 30 dni prokurator wypowie się, czy wszcząć śledztwo, czy też tego odmówić" - powiedział. Informując ogólnie o śledztwie przeciwko pułkownikowi L. i dziennikarzowi S. Staszak powiedział, że postępowanie jest w toku i trudno przewidzieć, kiedy się zakończy. Mówił, że dobro postępowania wymaga, by nie ujawniać jego szczegółów, ani nawet taktyki postępowania. Odrzucał wypowiadane przez posłów PiS sugestie, że Komorowskiego przesłuchano za późno i że jego zeznania nie były analizowane. - Kiedy pan Komorowski usłyszy zarzuty? - pytał Staszaka Arkadiusz Mularczyk (PiS), który dodawał, że opozycja ma prawo stawiać podobne pytania, mimo że nie wszystkie okoliczności z tego śledztwa są publicznie znane. - Myślę, że pan poseł sam sobie odpowiedział - mówiąc, że nie wszystkie okoliczności są znane - brzmiała odpowiedź. Dyskusja w komisji przebiegała burzliwie. Antoni Macierewicz pytał prokuraturę, czy wiedziała, że pułkownik L. to oficer "dwukrotnie szkolony przez KGB" w latach 80., "osoba znana w środowisku biznesowym, w którym poszukuje się winnych morderstwa generała Papały oraz niszczenia akt WSW". Podkreślał, że Komorowski - zamiast zawiadomić o wszystkim prokuraturę - "wyraził zainteresowanie ofertą płk. L.". - Celem PiS jest wywoływanie burzy medialnej; to bezpardonowy atak na marszałka Sejmu - replikował poseł Robert Węgrzyn (PO). - Skoro tak mówicie o standardach, to jak z waszymi standardami, gdy składaliście marszałkowi Komorowskiemu sfałszowane zwolnienia lekarskie? Każdy prokurator rejonowy uznałby to za grupę przestępczą - mówił. Poseł Marian Filar (Demokratyczne Koło Poselskie) mówił natomiast, że cała sprawa przypomina mu lwowską piosenkę zaczynającą się od słów "o północy się zjawili jacyś dwaj cywili...". "Mówią, że wiedzą, gdzie jest ta szuflada i jak z niej coś wykraść, ale nie ma tu żadnego przestępstwa, więc marszałek nie miał o czym zawiadamiać". Dodawał, że nie można też rozpatrywać sprawy w kategoriach podżegania - bo polega ono na "wzbudzaniu zamiaru" u osoby podżeganej - a płk L. już zamiar miał. Rano Komorowski mówił w RMF FM, że jest absolutnie spokojny, że postąpił "w 100 proc. prawidłowo" kierując informację o sprawie do kontrwywiadu wojskowego, skąd trafiła ona do prokuratury. Już wtedy uprzedzał, że rozważy stawienie się na posiedzenie - o ile zaprosi go cała komisja, a nie tylko jej członkowie z PiS. - Jeśli mnie wezwie cała komisja, rozważę, ale na razie śmieję się PiS-owi w twarz, bo PiS się po prostu wygłupia wiedząc, że nie mają nawet odrobiny racji, wiedząc, że taka jest praktyka obowiązująca, że w sprawach podejrzenia o szpiegostwo informacje kieruje się do kontrwywiadu, a nie do policji czy do prokuratury - mówił Komorowski.