Jak poinformowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i administracji, "Departament Kontroli, Skarg i Wniosków zbada zasadność przeprowadzenia interwencji przez funkcjonariuszy Komendy Miejskiej w Białymstoku". Według informacji policji, w miniony czwartek konkubina 34-letniego, cierpiącego na schizofrenię mężczyzny, wezwała karetkę pogotowia. Jej załoga oceniła, iż jest on pod wpływem alkoholu i w tym stanie nie może trafić do szpitala, dlatego wezwana została policja, by go przewieźć na izbę wytrzeźwień. Ta uznała, że mężczyzna nie jest pijany i podjęta została decyzja, by go odwieźć do szpitala. Ponieważ jednak nie chciał wyjść dobrowolnie i zaczął stawiać opór, na balkonie mieszkania doszło do szarpaniny, funkcjonariusze użyli siły i gazu. Wtedy mężczyzna stracił przytomność, więc podjęta została reanimacja. Według relacji policji, 34-latek odzyskał oddech i trafił do szpitala. Tam w sobotę po południu zmarł. Szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe Marek Winnicki powiedział w poniedziałek PAP, że śledztwo zostało wszczęte w piątek, na podstawie informacji uzyskanych z policji, zanim jeszcze internauci zaczęli upubliczniać nagrania m.in. z tego, co działo się na balkonie. Śledztwo dotyczy podejrzenia przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy policji, następstwem czego było nieumyślne spowodowanie śmierci. Kwalifikacja może ulec zmianie po uzyskaniu wyników sekcji zwłok zarządzonej w śledztwie. Wewnętrzne postępowanie prowadzi też policja. Po interwencji policji na osiedlu komunalnym, gdzie wydarzenia miały miejsce, doszło do protestów mieszkańców. W niedzielę ok. dwustu osób przeszło pod III komisariat policji w Białymstoku. Pod adresem funkcjonariuszy padały tam wyzwiska, w stronę policjantów zabezpieczających tę manifestację poleciały też jajka, a nawet kamienie. 22 osoby zostały zatrzymane pod zarzutem zakłócenia porządku, a także znieważenia i naruszenia nietykalności osobistej policjantów - poinformował PAP rzecznik prasowy podlaskiej policji Andrzej Baranowski.