Materiały dotyczące śledztwa trafiły do Opola z polecenia Prokuratury Krajowej, którą zawiadomiła rodzina Marka Dochnala. Po trwających ponad miesiąc czynnościach sprawdzających i analizie wyników postępowania, w poniedziałek wszczęto śledztwo w sprawie płatnej protekcji i przestępstwa karno-skarbowego, jakiego miała się dopuścić Dorota Kania. - Uznaliśmy, że istnieją uzasadnione podejrzenia popełnienia takiego przestępstwa. Dziś takie śledztwo zostało formalnie wszczęte - zaznaczył Niekrawiec. Dodał, że postępowanie na razie toczy się w sprawie i nikomu nie postawiono zarzutów. - To nastąpi dopiero, jeśli zostaną zebrane dowody wskazujące, że konkretna osoba popełniła przestępstwo - wyjaśnił prokurator. Śledztwo dotyczy kilkuset tysięcy zł pożyczki, jaką Kania miała uzyskać u rodziny słynnego lobbysty. W 2005 i 2006 r. dziennikarka miała w zamian za pieniądze obiecać ułatwienie rodzinie aresztowanego wówczas lobbysty kontaktów z politykami. Według Dochnala, sprawa dotyczy powoływania się przez Dorotę Kanię na wpływy u "czołowych w swoim czasie przedstawicieli aparatu państwowego, funkcjonariuszy ABW, premiera i ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro". Przestępstwo płatnej protekcji - powoływania się na wpływy w instytucji państwowej lub organach samorządu, zagrożone jest karą do 8 lat wiezienia. Z kolei za niezapłacenie podatku od pożyczki grozi kara grzywny lub trzech lat więzienia. Lobbysta został aresztowany we wrześniu 2004 r. w związku ze śledztwem prowadzonym wspólnie przez Prokuraturę Apelacyjną w Łodzi i łódzką ABW, dotyczącym "korupcji funkcjonariuszy pełniących funkcje publiczne". Chodziło o korumpowanie b. "barona" SLD w Łódzkiem i b. posła Andrzeja Pęczaka, którego potem aresztowano za przestępstwa gospodarcze. W styczniu 2008 Pęczak opuścił areszt za kaucją. W lutym Dochnal powiedział w telewizji TVN, że Kania pożyczyła kilkaset tysięcy złotych od jego rodziny, obiecując kontakty z politykami Prawa i Sprawiedliwości. Po przegranych przez PiS wyborach zwróciła pieniądze - mówił Dochnal. Zawiadomił też prokuraturę o przestępstwie płatnej protekcji, którego, według niego, miała dopuścić się dziennikarka. Kania po ujawnieniu sprawy zaprzeczała, by kiedykolwiek powoływała się na wpływy u polityków i zapewniła, że nigdy nikomu nic nie obiecywała. Przyznała, że pożyczyła pieniądze od szefowej biura, przy pomocy którego kupowała dom, ale nie wiedziała, że to teściowa Dochnala. Zawiadomiła też prokuraturę m.in. o sfałszowaniu dokumentu, posługiwaniu się sfałszowanym dokumentem i tworzeniu fałszywych dowodów przez Dochnala i jego teściową.