O sprawie poinformował w piątek po południu portal tvp.info, powołując się na warszawskiego radnego PiS Marka Borkowskiego. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga potwierdza, że śledztwo zostało wszczęte 6 sierpnia. - Postępowanie prowadzone jest w kierunku artykułu 248 p. 6 kodeksu karnego. Przepis ten stanowi, że osoby, które dopuszczają się nadużycia w sporządzaniu list z podpisami obywateli zgłaszających kandydatów w wyborach, podlegają karze nawet trzech lat pozbawienia wolności - przekazał prokurator znający szczegóły śledztwa. Borkowski już przesłuchany Radny Borkowski powiedział w rozmowie z tvp.info, że został już przesłuchany. - Podzieliłem się tymi informacjami, które miałem i mogą okazać się przydatne. Cieszę się, że prokuratura wszczęła postępowanie i widzę, że poważnie potraktowali tę sprawę - podkreślił w rozmowie z portalem. Prokuratura przesłuchała sześć osób, zanim ostatecznie podjęto decyzję o wszczęciu postępowania. Kolejne osoby będą wkrótce wzywane do prokuratury. Ustalenia tvp.info O sprawie zrobiło się głośno po tym, jak portal tvp.info poinformował pod koniec maja, że w biurze rachunkowym prowadzonym przez radną dzielnicy Praga-Południe Bożenę Manarczyk (KO) trwa zbiórka podpisów poparcia Rafała Trzaskowskiego na prezydenta RP. Zdarzenie miało mieć miejsce przed ogłoszeniem daty wyborów prezydenckich, a komitet Trzaskowskiego nie został oficjalnie zarejestrowany. TVP Info opublikowała nagranie, na którym widać, jak dziennikarz z ukrytą kamerą dostaje do podpisania kwestionariusz. Radni PiS zawiadomili Państwową Komisję Wyborczą o możliwości popełnienia przestępstwa wyborczego, bo - jak podkreślali - zbiórka była prowadzona nielegalnie, a w związku z tym zebrane podpisy były nieważne. O sprawie zawiadomiono także Urząd Ochrony Danych Osobowych, na listach widniały adresy i numery PESEL osób wspierających Trzaskowskiego. Zapewnienia Szostakowskiego Szef klubu KO w Radzie Warszawy Jarosław Szostakowski informował pod koniec maja, że rozmawiał z radną Manarczyk, która zaprzeczyła prowadzeniu nielegalnej zbiórki. - Wydawano tam wyłącznie karty do zbierania podpisów z informacją, że zbiórkę można zacząć po ogłoszeniu wyborów - zapewniał. Dziennikarze tvp.info nie zostali jeszcze przesłuchani.