Do wypadku doszło w sobotę, w Zatoce Pomorskiej, ok. 20 mil morskich na północny-zachód od Świnoujścia.Jak poinformował prok. Jacek Powalski, świnoujska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie zatonięcia jachtu "Down North" na Bałtyku "pod kątem nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu wodnym", w następstwie której zmarł mężczyzna. Prokurator zarządził sekcję zwłok zmarłego - dodał. Policja przesłuchała już wszystkich uczestników wyprawy, prokurator zabezpieczy też dokumentację jednostki, dane dotyczące pogody, sprawdzi uprawnienia żeglarskie załogi - poinformował Powalski. Sprawą zajęła się także Państwowa Komisja Badania Wypadków Morskich w Warszawie. Jak powiedział jej przewodniczący Cezary Łuczywek, jeszcze w nocy z soboty na niedzielę do Świnoujścia udali się dwaj członkowie komisji, którzy tam rozmawiali m.in. z członkami załogi, ratownikami, a na miejscu zebrali potrzebną dokumentację. Jednostka nie pływała pod polską banderą, więc prawdopodobnie będzie potrzeba zwrócenia się do państwa bandery i informację na temat jednostki - dodał Łuczywek. Zapowiedział, że komisja dokona analizy prawnej w sprawie zdarzenia, bowiem - jak zaznaczył - jacht nie podlegał polskiemu prawu. Niewykluczone, że komisja przeprowadzi jeszcze kolejne rozmowy z osobami, które będą mogły udzielić jej potrzebnych informacji - zaznaczył. Efektem prac komisji ma być raport, który wskaże przyczyny wypadku i ewentualne rozwiązania na przyszłość, które mogłyby pomóc w podobnych przypadkach. Ustawowo komisja ma na przygotowanie raportu 12 miesięcy. Zazwyczaj nasze prace trwają kilka miesięcy - poinformował przewodniczący. Sprawą nie zajęła się Izba Morska w Szczecinie. Jak poinformowano w Izbie, zajmie się ona sprawą na wniosek którejś z zainteresowanych stron, np. armatora, urzędu morskiego czy właściciela jednostki, o ile taki do niej wpłynie. W sobotę jacht "Down North" z 12 osobami na pokładzie, który kilka godzin wcześniej wypłynął ze Świnoujścia, zatonął. Według wstępnych ustaleń, jednostkę mógł przewrócić wiatr. Załoga zdążyła spuścić na wodę tratwę. Jeden z członków załogi, niepełnosprawny mężczyzna stracił przytomność, i - mimo reanimacji - zmarł; możliwe, że doznał zawału. Rozbitków podjął niemiecki kuter. Polski statek ratowniczy, który wysłano no pomoc, sprowadził załogę szkunera do Świnoujścia. Rozbitkowie spędzili noc w szpitalu na obserwacji. Opuścili placówkę w stanie dobrym. Szkuner "Down North" wyruszył ze Świnoujścia na wyprawę badawczą na północ, za koło podbiegunowe. Uczestnicy wyprawy mieli zamiar uczcić 35 lat od zakończenia prac modernizacyjnych w polskiej stacji badawczej Hornsund na Spitsbergenie. Załoga miała wrócić do Polski 10 października po przepłynięciu 8410 mil morskich (ponad 15,5 tys. kilometrów).