"Decyzją zastępcy prokuratora generalnego z dnia 5 lutego 2019 r. sprawa dotycząca Pawła N. i innych podejrzanych została przekazana z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku do prowadzenia w okręgu Prokuratury Regionalnej w Lublinie" - powiedział w poniedziałek szef lubelskiej Prokuratury Regionalnej Jerzy Ziarkiewicz. "Nie podjąłem jeszcze decyzji, która prokuratura ją poprowadzi" - dodał Ziarkiewicz. Do Lublina nie dotarł jeszcze komplet akt tej sprawy, która ma obejmować około 200 tomów. "Śledztwo jest prowadzone przeciwko kilku podejrzanym, po zapoznaniu się z całością materiału zebranego dotychczas, będą podejmowane dalsze czynności procesowe zmierzające do wszechstronnego wyjaśnienia tej sprawy" - zaznaczył Ziarkiewicz. "Superwizjer" alarmuje W sobotę "Superwizjer" TVN24 wyemitował reportaż dotyczący śledztwa w sprawie fałszowana podpisów pod poparciem kandydatów Młodzieży Wszechpolskiej (startowali z Komitetu Wyborczego Wyborców Ruch Narodowy) przed wyborami samorządowymi w 2014 roku. Wówczas prezesem tej organizacji był Adam Andruszkiewicz; obecny wiceminister cyfryzacji. Według autorów reportażu "Superwizjera", z dokumentów prokuratury, do których udało im się dotrzeć wynika, że kiedy jesienią ubiegłego roku śledczy chcieli wezwać Andruszkiewicza i przeszukać jego biuro, odebrano im akta sprawy. Prokuratura Krajowa przekazała w sobotę PAP, że trwa postępowanie dyscyplinarne dotyczące zbyt opieszałego prowadzenia przez białostockich prokuratorów tego śledztwa oraz roli, jaką miałby w tej sprawie odegrać Adam Andruszkiewicz. Komentarz Ziobry Szef Ministerstwa Sprawiedliwości, Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro powiedział w poniedziałek, że w śledztwie dotyczącym fałszowania podpisów na listach Młodzieży Wszechpolskiej doszło to poważnych uchybień; będą analizowane przyczyny przewlekłego prowadzenia tej sprawy; zostaną też wyciągnięte konsekwencje personalne. Ziobro, pytany w Kielcach o to postępowanie przypomniał, że zostało ono wszczęte na ok 1,5 roku zanim został Prokuratorem Generalnym. "Na podstawie analizy, jaką dokonała Prokuratura Krajowa, pierwsze 1,5 roku tego postępowania, to wystarczający czas, by sprawę wyjaśnić" - dodał szef MS. Zaznaczył, że zgodnie z przekazanymi mu ustaleniami, już na początku 2016 roku "istniał materiał dowodowy (...) który pozwalał na powołanie biegłych i ustalenie istotnych okoliczności, które miałyby znaczenia dla finalizacji tej spawy w takim lub innym kierunku". Rzeczniczka prasowa Prokuratury Krajowej prok. Ewa Bialik zaznaczyła w sobotę rozmowie z PAP, że postępowanie dyscyplinarne w białostockiej prokuraturze wszczęto w wyniku kontroli przeprowadzonej w ubiegłym roku przez Prokuraturę Krajową. "Badając akta śledztwa, które trwa od 2014 roku, Prokuratura Krajowa stwierdziła niezasadną zwłokę w prowadzeniu postępowania i w zbieraniu dowodów. Prowadzący śledztwo nie przeprowadzili wielu ważnych czynności dowodowych, na które wielokrotnie wskazywali im zwierzchnicy" - dodała Bialik. Jednym z zarzutów PK wobec prowadzących śledztwo - poinformowała rzeczniczka - jest to, że nie zlecili oni grafologowi porównania próbek pisma posła Andruszkiewicza, którymi prokuratura dysponuje, ze sfałszowanymi podpisami na listach wyborczych. Zdaniem PK, takie badanie pomogłoby ustalić, czy Andruszkiewicz mógł dopuścić się fałszerstw. "W konkluzji kontroli Prokuratura Krajowa uznała, że śledztwo było prowadzone nieudolnie, opieszale, bez koncepcji oraz z oczywistym naruszeniem zasad koncentracji materiału dowodowego i ekonomiki procesowej. Na przyspieszenie śledztwa nie wpływały kolejne interwencji prokuratur wyższego szczebla - Regionalnej i Krajowej" - dodała Bialik. W wydanym w niedzielę oświadczeniu, Andruszkiewicz zapewnił, że nigdy "nie fałszował, ani nie kazał fałszować podpisów". "Rzekome oskarżanie mnie przez jednego z podejrzanych jest nieprawdziwe, co udowodnię przed sądem" - podkreślił.