PiS przekonuje, że Grabarczyk powinien zostać zawieszony w prawach członka klubu parlamentarnego, podobnie jak Dariusz Seliga z Prawa i Sprawiedliwości, którego pozwolenie na broń także wzbudziło wątpliwości prokuratorów. - Poseł Seliga nie miał nic innego do oddania, tylko członkostwo w klubie parlamentarnym - ripostuje odpowiedzialna w klubie PO za dyscyplinę, Iwona Śledzińska-Katarasińska. Jak dodaje, Grabarczyk uznał, że całe zamieszanie szkodzi nie tylko resortowi sprawiedliwości, ale i całemu rządowi. Stąd dymisja. Posłanka dodała, że w Platformie Obywatelskiej nie ma sądów kapturowych. Wyjaśniła, że do czasu przedstawienia przez prokuraturę swojego stanowiska oraz złożenia wyjaśnień przez samego Cezarego Grabarczyka żadne, partyjne decyzje nie będą podejmowane. Zdaniem Śledzińskiej-Katarasińskiej, sprawa pozwolenia na broń Cezarego Grabarczyka wyszła akurat teraz nie przez przypadek. To atak na Platformę i pośrednio na prezydenta Komorowskiego - powiedziała. Odrzuciła też sugestie, że kłopoty ministra sprawiedliwości to element wewnętrznej rozgrywki w Platformie. Jej zdaniem to nie przypadek, że sprawa wychodzi na 10 dni przed pierwszą turą wyborów prezydenckich. - To nie jest rozgrywka Platformy, to jest rozgrywka z Platformą - powiedziała. Sam Cezary Grabarczyk w wydanym oświadczeniu napisał, że jego rezygnacja leży w interesie państwa i wymiaru sprawiedliwości. Jak dodał, nie może być wątpliwości co do osoby pełniącej funkcję ministra sprawiedliwości. W szczególności, gdy od 1 lipca wejdzie w życie nowelizacja kodeksu postępowania karnego.