W środę w Sejmie posłowie debatują nad sprawozdaniem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z działalności w 2018 roku. Przedstawiono także informację o działalności Rady Mediów Narodowych. Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO-KO) powiedziała, że "właściwszym miejscem dla oceny dokonań KRRiT byłaby sala sądowa, bo przecież tam, a nie tu, osadza się przypadki notorycznego łamania prawa". "Twierdzę, że KRRiT przyzwalając na lekceważenie, omijanie, łamanie art. 21. ustawy o Radiofonii i Telewizji przez nadawcę publicznego, współuczestniczy w działaniach przestępczych" - dodała. "Oskarżam tę Radę o to, że nie bacząc na sączący się z anten telewizji publicznej jad, kłamstwo, stronniczość, serwilizm wobec rządzących, a nierzadko promując tandetę, zasila kasę prezesa Kurskiego miliardami złotych z budżetu" - powiedziała. "Oskarżam Radę, iż współuczestnicząc w bezprawnym, dalekim od jakichkolwiek standardów, bezstronności, rzetelności, odpowiedzialności za słowo i niezależności procederze czyni to, mając absolutnie pełną wiedzę, że to są działania złe, bezprawne i szkodliwe dla interesu publicznego, a KRRiT stoi na straży wolności słowa, prawa do informacji i interesu publicznego w radiofonii i telewizji" - podkreśliła. "Degrengolada polityki medialnej PiS" Przypomniała, że to na zlecenie KRRiT grupa badawcza z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie przeprowadziła monitoring programów na antenie pierwszej telewizji publicznej w lutym 2017 r. "Monitoring ten mówi o braku pluralizmu i bezstronności, o języku, który ma zdeprecjonować znaczną część społeczeństwa, mówi o propagandzie sukcesu, o braku jakiejkolwiek równowagi" - przypomniała. Poinformowała, że "raport z tego monitoringu został ukryty, był traktowany jako dokument poufny i objawił się dopiero na stronach internetowych w czerwcu tego roku". W ocenie Śledzińskiej-Katarasińskiej "podsumowaniem tej degrengolady polityki medialnej PiS mógłby być incydent wczorajszego dnia". Przypomniała, że "wczoraj Komisja Kultury i Środków Przekazu miała rozpatrywać sprawozdanie Rady Języka Polskiego naukowców Polskiej Akademii Nauk". "Oni mieli tego pecha, że przeanalizowali tzw. paski, które się pojawiają w telewizji publicznej. Na mocy kłamliwego argumentu pan poseł Czabański osobiście przerwał posiedzenie komisji, złożył wniosek o przerwanie rozpatrywania, mimo że był to druk skierowany do komisji przez marszałka Sejmu" - opowiadała. Jej zdaniem "przewodniczący komisji poddając ten wniosek pod głosowanie złamał dwie ustawy - regulamin i ustawę o języku polskim". O nagonce na zamordowanego prezydenta Adamowicza "Jeżeli art 214 ustęp 2. konstytucji RP mówi, że członek KRRiT nie może należeć do partii politycznych i związków zawodowych to pan uważa, że jak pan startuje systematycznie z listy PiS do sejmiku województwa mazowieckiego i pan zostaje tym radnym to pan jest bezpartyjnym fachowcem?" - zwróciła się do przewodniczącego KRRiT Witolda Kołodziejskiego. Posłanka w imieniu klubu PO-KO zgłosiła dwie poprawki "o zmianę uchwały komisji". Agnieszka Pomaska (PO-KO) powiedziała, że "według pana Czabańskiego celem Rady Mediów Narodowych jest określenie wspólnych działań polskich mediów publicznych i zapewnienie rzetelności ich pracy". "Chciałam zapytać, gdzie była RMN gdy telewizja publiczna prowadziła nagonkę na zamordowanego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, gdzie była RMN kiedy Rada Etyki stwierdziła, że prezydent Gdańska Paweł Adamowicz był obiektem oszczerstw, ale nie miał prawa do obrony? Gdzie była RMN, gdy dziennikarz telewizji publicznej zachowywał się w sposób napastliwy wobec prezydent Aleksandry Dulkiewicz?" - pytała. "Rozumiem, że telewizja publiczna nie wyciągnęła żadnych wniosków i to widać do dzisiaj" - powiedziała.