Miller powiedział dziennikarzom po spotkaniu, że celem nowelizacji będzie przede wszystkim odbiurokratyzowanie pracy lekarzy. "Jeżeli lekarz musi poświęcić więcej czasu na biurokratyczną krzątaninę, to znaczy to, że kolejka do lekarza się wydłuża, jak również droga pacjenta do profesjonalnego leczenia" - przekonywał. Rzecznik SLD Dariusz Joński powiedział na konferencji prasowej, że Sojusz zamierza m.in. przywrócić dotychczasowy sposób wypisywania recept tak, by lekarz nie musiał wpisywać na niej kwoty refundacyjnej. Drugą zmianą ma być poprawienie artykułu 48 ustawy, mówiącego o odpowiedzialności finansowej lekarzy za wypisanie recepty m.in. niezgodnej z uprawnieniami świadczeniobiorcy. Jak powiedział uczestniczący w spotkaniu z Millerem b. minister zdrowia Marek Balicki, ustawa musi zostać znowelizowana tak, by "system działał sprawnie - lekarz zajmował się leczeniem, a pacjent nie był piłeczką pingpongową, który idzie z receptą do apteki, potem odbija się i wraca znów od lekarza". Balicki dodał, że nowela ma także naprawić "największy błąd ustawy", jakim jest - jego zdaniem - brak osłon dla ludzi wydających na leki najwięcej pieniędzy, nawet kilkaset złotych. Joński tłumaczył, że propozycje Sojuszu "mocno uproszczą ustawę, zmniejszą kolejki i zmniejszą biurokrację". "Mamy nadzieję, że do końca tygodnia uda nam się to przelać na papier i przedłożyć" - oświadczył. Rzecznik SLD podkreślił, że politycy Sojuszu nadal liczą na spotkanie z szefem resortu zdrowia Bartoszem Arłukowiczem, który - mimo zaproszenia - nie przyszedł na poniedziałkową rozmowę z ekspertami z dziedziny ochrony zdrowia. Jak dodał Joński, Arłukowicz potwierdził, że "chce się spotkać". Sam Miller podkreślił ponadto w rozmowie z dziennikarzami, że problemy z ustawą refundacyjną to jedynie wierzchołek góry lodowej kłopotów, jakie jeszcze czekają służbę zdrowia. "Uwaga pacjentów, mediów, opinii publicznej jest skierowana na problem ustawy refundacyjnej. A proszę zwrócić uwagę, że jesteśmy w apogeum kontraktowania (usług medycznych) i kwestie kontraktów umknęły nieco z głównego pola uwagi, a to jest teren o jeszcze większym potencjale konfliktów i zapewne w najbliższych dniach będziemy dowiadywać się o różnych dramatach, jakie mają miejsce" - mówił Miller. Jak ocenił, potrzebny jest przegląd wszystkich regulacji dotyczących sytuacji w służbie zdrowia, które już weszły lub wejdą w życie. Zapowiedział, że jego partia taki przegląd przeprowadzi. Z kolei Balicki zaapelował do gabinetu premiera Donalda Tuska o zakończenie konfliktu między środowiskiem lekarskim i aptekarskim a rządem. "Rząd powinien wyjść z projektem ustawy i konkretnymi propozycjami, żeby jak najszybciej recepty były bez problemu realizowane przez pacjentów, a lekarze mogli wypisywać je, nie bojąc się, że za dwa lata przyjdzie kontrola z NFZ i będą musieli tysiące czy dziesiątki tysięcy złotych płacić za wydane recepty" - mówił. "Konflikt musi być rozwiązany, bo płacą pacjenci" - podkreślił. Zarzucił rządowi, że prowadzi grę polityczną kosztem pacjentów. "My mówimy +nie+, pacjent nie może służyć grze politycznej i zdobywaniu punktów w sondażach" - dodał Balicki. W niedzielę weszła w życie lista refundacyjna, którą Ministerstwo Zdrowia opublikowało 23 grudnia. Wywołała ona wiele kontrowersji. W piątek resort naniósł na nią korektę. Po apelach ze strony różnych środowisk, w tym pacjentów i lekarzy, dopisano m.in. leki stosowane po przeszczepach, w leczeniu astmy oskrzelowej dzieci, w łagodzeniu bólu towarzyszącemu chorobom nowotworowym, a także paski do glukometrów. Lista po raz pierwszy została opublikowana w formie obwieszczenia, a nie jak do tej pory - rozporządzenia MZ. Zgodnie z ustawą refundacyjną, ma ona być aktualizowana co dwa miesiące. Do aptek w całym kraju zaczęli przychodzić pacjenci, którzy otrzymali recepty z pieczątką: "Refundacja do decyzji NFZ". Stawiają je medycy z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy i Porozumienia Zielonogórskiego, którzy rozpoczęli protest. Nie określają oni poziomu refundacji leków.