Sprawa Szejny została także skierowana do sądu partyjnego. W niedawnym wywiadzie dla "Dziennika" Szejna krytycznie ocenił wynik wyborczy SLD, powiedział m.in., że Sojusz "zmienia się w sektę". "Dziś Napieralski uważa, że ma absolutną rację. A co najgorsze, utrwalają go w tym koledzy. Oni uprawiają takie sekciarstwo: tego, co nie jest z nimi, trzeba wyciąć" - mówił w "Dz" Szejna. W wywiadzie Szejna zarzucił także Napieralskiemu, że wsparł finansowo Joannę Senyszyn, aby to ona uzyskała mandat europosła w Krakowie. "Dostała na kampanię ok. 200 czy 300 tys. zł. Sekretarz generalny Marek Nawrot powiedział mi, że to pożyczka. To ja się pytam, jak ona teraz zamierza te pieniądze oddać? Nie może z powrotem przelać takiej sumy na konto partii, bo zabrania tego prawo. To może rozda te pieniądze kolegom i oni będą to wpłacać? A może partia jej te pieniądze, które pochodzą m.in. z naszych składek, po prostu dała? Ta sytuacja ociera się o działalność nielegalną" - mówił w wywiadzie Szejna. Szef SLD zapewniał, że wszyscy kandydaci na listach SLD-UP otrzymali jednakowe środki finansowe na kampanię. Inni politycy podkreślają jednak, że takie informacje mogą być podstawą do tego, aby audytor i prokurator zajęli się finansami partii. Szejna w rozmowie z dziennikarzami przyznał, że jego wywiad dla "Dziennika" był "emocjonalny" i źle się stało, że swoimi uwagami na temat kampanii wyborczej podzielił się najpierw z mediami, zamiast z radą krajową partii. - To były emocje powyborcze i w tych emocjach powyborczych chciałem się podzielić swoimi przemyśleniami ze wszystkimi, a powinienem najpierw podzielić się z partią - zaznaczył Szejna. Wyraził jednak nadzieję, że cała sprawa się odpowiednio wyjaśni i zakończy dla niego pozytywnie. W Warszawie obraduje Rada Krajowa SLD, która ma podsumować wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego.