Wikiński powiedział, że 10 czerwca ruszyła emisja płatnych spotów reklamowych na antenach wszystkich stacji telewizji komercyjnych oraz telewizji publicznej. Szef sztabu Napieralskiego podkreślił, że według wyników badań CBOS z ub. tygodnia, w trakcie - jak to określił - niezwykle pracowitej kampanii Napieralskiego, jego rozpoznawalność jako kandydata na prezydenta Polski wzrosła o 19 proc., a akceptowalność społeczna - o 11 procent. - Mamy nadzieję, że ten wynik będzie jeszcze lepszy dzięki spotom telewizyjnym - stwierdził poseł Lewicy. Wikiński zdradził, że budżet na kampanię Napieralskiego będzie sięgał zaledwie około 20 proc. limitu dopuszczanego przez Państwową Komisję Wyborczą. - Inni kandydaci mają pieniądze, my mamy najpracowitszego kandydata - podkreślił. Dodał, że "stara się jak najoszczędniej gospodarować każdą złotówką przeznaczoną na sztab wyborczy". Wikiński ujawnił, że sam z własnych pieniędzy wpłacił na kampanię Napieralskiego 1317 zł i 1 grosz. - Od tej kwoty Państwowa Komisja Wyborcza jest zobowiązana, żeby ujawnić personalia darczyńcy. Ja nie mam się czego wstydzić, jestem dumny z tego, że pracuję na rzecz jedynego kandydata centrolewicy; stąd wpłaciłem taką kwotę, aby być uwidocznionym w sprawozdaniu PKW - wyjaśnił szef sztabu Napieralskiego. Wikiński powiedział dziennikarzom w Radomiu, że w jego ocenie Napieralski zdobędzie w wyborach ponad 15 proc. Założył się o to z dziennikarką lokalnej "Gazety Wyborczej", według której Napieralski będzie miał słabszy wynik. Jeśli Wikiński przegra, będzie musiał odbyć bieg dookoła radomskiego magistratu. Wikiński już raz przegrał zakład z premierem Donaldem Tuskiem. Chodziło o to, czy Jerzy Buzek po zwycięstwie PO w wyborach do Parlamentu Europejskiego zostanie przewodniczącym PE. Poseł SLD był zdania, że Buzkowi się to nie uda. W związku z przegranym zakładem Wikiński honorowo przekazał swoją poselską pensję na cele charytatywne.