Jak ustaliły "Wiadomości" TVP we wtorek doszło do spotkania w tej sprawie Aleksandra Kwaśniewskiego i Pawła Piskorskiego. - Bardzo się cieszę, że pan Aleksander Kwaśniewski tak myśli. Ja się mogę tylko pod jego słowami podpisać - mówi "Wiadomościom" Paweł Piskorski. - Trzeba się przekonać, który z kandydatów innych niż Kaczyński i Tusk uzyskuje poparcie. Taki kandydat ma szanse skupić głosy innych i nie tylko wejść do drugiej tury, ale również ją wygrać - przewiduje Piskorski. - SLD wystawi własnego kandydata, zapewne Jerzego Szmajdzińskiego - mówi w rozmowie z tvp.info Aleksander Kwaśniewski. - Gdy ruszy kampania, Szmajdziński będzie miał jakieś 8-10 proc. poparcia, Olechowski jakieś 6-8 proc. W pewnym momencie może dojść do sytuacji, że któryś z dwójki głównych kandydatów: Tusk albo Kaczyński słabnie... - dodaje. - Proszę pamiętać, że to są wybory prezydenckie. W takiej sytuacji może dojść do porozumienia między dwoma kandydatami i połączenia sił centrolewicy. A wtedy wszystko jest możliwe. Być może, jeśli wystartuje w wyborach, w takim porozumieniu weźmie też udział Tomasz Nałęcz - przewiduje były prezydent. Na pytanie, co będzie, gdy taki wspólny kandydat centrolewicy przegra, Aleksander Kwaśniewski odpowiada: - To też nie tragedia. Kandydaci przegrani w wyborach prezydenckich często stawali się początkiem nowej jakości na scenie partyjnej. W 1990 roku Tadeusz Mazowiecki stworzył Unię Demokratyczną. W 2000 roku na bazie komitetów wyborczych Andrzeja Olechowskiego stworzono Platformę Obywatelska. Skoro prawidłowość się powtarza co dziesięć lat, to może tym razem coś się wydarzy na lewicy - mówi prezydent. I dodaje: - Wierzę w to, choć jestem człowiekiem niewierzącym.