Chodzi o to, że Marcinkiewicz od kwietnia 2008 roku zasiada społecznie w Radzie Edukacji i Ładu Informacyjnego przy warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Jednocześnie doradza bankowi inwestycyjnemu Goldman Sachs. SLD chce wiedzieć, czy Marcinkiewicz miał dostęp do wiedzy, która mogła pomóc bankowi w destabilizacji giełdy. - Chcielibyśmy się dowiedzieć, czy występuje jakiś związek pomiędzy zasiadaniem Kazimierza Marcinkiewicza w radzie przy GPW a jego pracą dla Goldman Sachs i czy nie dochodzi tu do konfliktu interesów - mówi rzecznik SLD Tomasz Kalita w rozmowie z tvp.info. - Zapytamy prezesa GPW, czy Marcinkiewicz miał dostęp do informacji, które mogły pomóc kapitałowi spekulacyjnemu w destabilizacji polskiej giełdy, która od dłuższego czasu notuje spadki - dodaje Kalita. Przedstawiciele GPW uważają jednak, że sugestie SLD są bezzasadne. Dariusz Marszałek z warszawskiej giełdy informuje, że Rada Edukacji i Ładu Informacyjnego, w której zasiada były premier, nie jest formalnie powiązana z GPW, a w jej składzie nie ma przedstawicieli giełdy. - Nie zajmuje się ona śledzeniem notowań, a przygotowaniem i upowszechnianiem dobrych praktyk wypowiedzi analityków i innych osób komentujących sytuację na rynkach finansowych. Jej członkowie nie mają dostępu do żadnych istotnych informacji dotyczących funkcjonowania GPW - dodaje. W Goldman Sachs Marcinkiewicz jest doradcą inwestycyjnym na Europę Centralną i Wschodnią. Bank przyznał się niedawno do spekulowania polską walutą. Interpelację w tej sprawie skierował do Donalda Tuska poseł PiS Bogusław Kowalski. Zaniepokoiły go związki byłego premiera z rządem Donalda Tuska. Spytał, czy Marcinkiewicz mógł mieć dostęp do kluczowych dla spekulantów informacji na temat planowanych posunięć polskiego rządu. Marcinkiewicz odpowiedział, że nigdy nie był doradcą banku w sprawie inwestycji walutowych. I dodał, że jest "oburzony" sugestiami Kowalskiego.