- Apelujemy do premiera, aby nie stawiał warunków wstępnych i wreszcie, po czterech dobach dramatycznego protestu pielęgniarek, spotkał się z nimi i nie okazywał małostkowości - apelowała na piątkowej konferencji prasowej wiceszefowa klubu SLD Izabela Jaruga-Nowacka. Posłanka Sojuszu pytała również, dlaczego J. Kaczyński nie zgodził się na zorganizowanie zaproponowanego we wtorek przez szefa SLD Wojciecha Olejniczaka "okrągłego stołu" z udziałem szefa rządu, prezydenta, przedstawicieli wszystkich klubów parlamentarnych oraz lekarzy i pielęgniarek. - Proponujemy raz jeszcze, żeby rządząca koalicja wraz z liczącą się opozycją, a przede wszystkim ze związkami zawodowymi działającymi w obszarze zdrowia, wspólnie wypracowały strategię naprawy służby zdrowia i zreformowania tego obszaru - mówiła Jaruga-Nowacka. Jak zaznaczyła, SLD nie chce zrzucać całej odpowiedzialności i ciężaru reformy służby zdrowia na rząd. - Niech wszystkie siły polityczne zobowiążą się do kontynuowania wypracowanej linii. Także my tutaj w parlamencie, podejmując decyzje budżetowe, chcemy takie decyzje, wspólnie wypracowane, wspierać - zadeklarowała wiceszefowa klubu Sojuszu. Jaruga-Nowacka skrytykowała rząd za argumentację, iż na podwyżki dla pracowników służby zdrowia nie ma pieniędzy. - To jest spór polityczny o to, jak będą dzielone pieniądze z budżetu - podkreśliła. Zwróciła uwagę, że rząd nie może znaleźć pieniędzy na podwyżki dla lekarzy i pielęgniarek, a działalność choćby Instytutu Pamięci Narodowej kosztuje rocznie budżet państwa 200 milionów złotych. Wiceszef klubu Sojuszu Ryszard Kalisz dodał, że w Narodowym Funduszu Zdrowia jest obecnie nadwyżka w wysokości 1 miliarda złotych, którą - według niego - można przeznaczyć na podwyżki dla lekarzy i pielęgniarek. Wiceszefową klubu SLD oburzyły także sugestie J. Kaczyńskiego, jakoby opozycja manipulowała protestującymi pielęgniarkami i upolityczniała strajk w służbie zdrowia. Premier w środę po spotkaniu ze związkowcami służby zdrowia powiedział, że mamy do czynienia "z akcją polityczną w najgorszym stylu, stylu, który trzeba określić jako szkodliwy i haniebny dla Polski". Jak dodał, w jego przekonaniu, związkowcy mają wolę zakończenia protestów, ale blokują to politycy, którzy za nimi stoją. Jaruga-Nowacka tłumaczyła, że politycy Sojuszu, którzy od kilku dni odwiedzają protestujące przed Kancelarią Premiera pielęgniarki, chcieli jedynie pomóc i wesprzeć pikietujące kobiety. - Niech premier rządu nie liczy, że opozycja, zwłaszcza lewica pozostanie niema, ślepa i głucha (...), że nie będziemy reagować, kiedy dzieje się krzywda ludziom pracy - powiedziała posłanka SLD. Kalisz poinformował, że klub SLD złożył w piątek do marszałka Sejmu wniosek o uzupełnienie porządku najbliższego posiedzenia Izby o informację rządu na temat sytuacji w służbie zdrowia, protestów pielęgniarek i lekarzy, a także możliwości rozwiązania narastającego konfliktu. - Jesteśmy przekonani, że tym razem pan marszałek Ludwik Dorn tego rodzaju punkt umieści, dlatego że jest to sprawa dziś najważniejsza dla Polaków - powiedział. Manifestacja pielęgniarek pod Kancelarią Premiera trwa od wtorku. Kobiety domagają się podwyżek płac. W piątek o godz. 12 miało dojść do rozmów pomiędzy premierem a delegacją demonstrujących pielęgniarek i przedstawicielami Komisji Trójstronnej. Warunkiem premiera było zaprzestanie okupacji jednej z sal kancelarii przez cztery pielęgniarki. Kobiety chciały jednak, by w tym spotkaniu uczestniczyła tylko jedna z pielęgniarek, które przebywają w budynku. Rzecznik rządu Jan Dziedziczak powtórzył, że premier nadal jest otwarty na spotkanie z pielęgniarkami, ale warunkiem jest zaprzestanie okupacji kancelarii. Efektów nie przyniosło też spotkanie przedstawicieli Komisji Trójstronnej z minister pracy Anna Kalatą. "Porozumienie się oddala" - mówili po nim członkowie komisji.