Komisja Europejska formalnie wszczęła w środę procedurę przeciwko Polsce, Czechom i Węgrom w związku "z niewywiązywaniem się tych państw" z decyzji o relokacji uchodźców. Rzecznik Komisji Alexander Winterstein ogłosił jednocześnie, że Polska ma miesiąc na odpowiedź na tę decyzję, a nie dwa miesiące, jak to jest zwykle w przypadku procedur o naruszenie prawa. Neumann, odnosząc się do decyzji KE, wyraził obawę, że po przyszłotygodniowym szczycie UE poświęconym problemowi uchodźców, Polska zostanie sama, ponieważ Węgry i Czechy dogadają się w tej sprawie z Komisją. "A my zostaniemy sami. Uważam to za olbrzymi błąd w polityce zagranicznej" - podkreślił polityk na środowej konferencji prasowej w Sejmie. Jego zdaniem, Polska w sprawie uchodźców powinna "pokazać solidarność z Europą" i przyjąć ofiary wojny w Syrii - kobiety i dzieci. "Nikt od nas nie oczekuje dzisiaj wielkich gestów, ale takich, jak zrobiły niektóre kraje - kilkadziesiąt osób - kobiet, czy dzieci z ogarniętej wojną Syrii przyjąć na leczenie w Polsce" - przekonywał poseł. Jak dodał, w ten sposób nasze władze miałyby argument w rozmowach z Brukselą. Pytany przez PAP, czy rząd Beaty Szydło powinien wypełnić zobowiązania poprzedników z PO i PSL w sprawie przyjęcia ok. 6 tysięcy uchodźców, Neumann odparł, że tą sprawą zajmą się przywódcy UE w przyszłym tygodniu. "Ale dzisiaj mówimy o pewnych symbolach, których PiS nie potrafi zrobić" - zaznaczył szef klubu PO. Rzecznik Platformy Jan Grabiec zauważył, że również obecny rząd deklarował w ubiegłym roku przyjęcie pewnej grupy uchodźców. Zgodnie z projektem rozporządzenia rządu w sprawie relokacji cudzoziemców w 2016 r., do Polski miało trafić wówczas nie więcej niż 400 osób z Grecji i Włoch. Premier Szydło mówiła 12 stycznia 2016 r.: "To były niedobre decyzje, ale rząd PiS jest rządem stabilnym i rozumiemy, że jest kontynuacja władzy i te zobowiązania naszych poprzedników również podejmujemy, ale w takim zakresie, który jest w tej chwili możliwy dla polskiego państwa". Grabiec ocenił, że obecnie rządzący oszukali partnerów z UE. "I za tydzień będziemy mieli pytanie ze strony partnerów europejskich jak zamierzają wywiązać się ze swoich własnych zobowiązań. I od tej odpowiedzi będą zależały konsekwencje" - zaznaczył poseł. Jak dodał poniosą je nie tylko premier Beata Szydło, czy szef MSZ Witold Waszczykowski, ale "wszyscy Polacy". Komisja podjęła we wtorek decyzję o wysłaniu wezwania do usunięcia uchybienia do władz w Warszawie, Pradze i Budapeszcie. To pierwszy etap procedury o naruszenie prawa UE, która może się skończyć pozwaniem kraju do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu. Z ostatniego, majowego raportu KE wynika, że Węgry, Polska i Austria nie dokonały relokacji ani jednej osoby. Z kolei Czechy, po relokowaniu niewielkiej liczby uchodźców, przestały brać udział w programie. We wrześniu 2015 roku państwa członkowskie UE zgodziły się na przeniesienie 160 tys. uchodźców z Włoch oraz Grecji. Termin na zakończenie działań wyznaczono na wrzesień 2017 roku. Dotychczas około 20 tys., czyli nieco ponad 12 proc. ustalonej liczby osób, zostało faktycznie przeniesionych. Rozpoczęcie procedury o naruszenie prawa UE może prowadzić w konsekwencji do kar finansowych dla kraju członkowskiego. Aby do tego doszło, musi zostać zakończona kilkuetapowa procedura w KE, a sprawa zostać rozstrzygnięta przez Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu. Batalia jest jednak długa, a kary - choć potencjalnie dotkliwe - możliwe byłyby najwcześniej za kilka lat.